środa, 30 stycznia 2008

signum temporis


W następnym odcinku: 'Emalia, tynk i profesor' - o emigracji zarobkowej w kręgach akademickich.

Dobra(!) zupa pomidorowa

Dla większości to pewnie żaden wyczyn - zupa pomidorowa jest dobra i tyle, ale dla mnie pomidorówka to zawsze była nemezis i niewyobrażalny horror. Dlatego na przekór światu postanowiłem w ramach kolejnego eksperymentu kulinarnego zrobić dobrą zupę pomidorową! :) W większości to była improwizacja na wyczucie wg zasady 'to jest dobre i to jest dobre, nadadzą sie do zupy'.

Składniki: cebula, por, ząbek czosnku (jak kiedyś w przepisie nie będzie czosnku to znaczy że zapomniałem napisać), ostre papryczki, pół kostki bulionu warzywnego, pół puszki siekanych pomidorów, 2 małe pomidorki, szczypiorek.

Cebulę pokroiłem, do tego mniej więcej tyle samo pora i razem z czochnem i papryczkami na rozgrzanego woka, po chwili całość zalałem pomidorami z puszki. W międzyczasie zrobiłem kubek bulionu warzywnego z kostki. Bulionik ląduje razem z resztą na patelniowoku i gotuje się chwilę. Po wlaniu do miski, do zupy wrzuciłem 2 pokrojone małe pomidory i szczypiorek (koniecznie!). Do tego tabasco jakby była za łagodna i piwo jakby była za ostra. Wynik eksperymentu: sukces! (Dziwnym nie jest) Pierwsza na świecie dobra zupa pomidorowa, sukces może nie miarę pierwszego sztucznego satelity na przykład ale zawsze coś.

Na przyszłość do przetestowania - kolega sprzedał mi patent na zupę rybno-pomidorową: zasada podobna jak wyżej ale na początku na patelni smaży się filet z ryby.

wtorek, 29 stycznia 2008

Ostatnio czytane, na szybko

No może nie tak ostatnio...

Manzoku wydało trzecią część Authority. Chyba źle do tego komiksu podchodziłem, zapowiadany był jako rewolucyjne dzieło a to zwykła amerykańska głupotka w stylu X-men sprzed 10 lat. Przy nastawieniu że to kolejna superbohaterska młócka nie zawodzi, nawet miło zaskakuje wizualnie - wieeeelki kosmita w postaci piramidy powodujący zaćmienie albo rozpadający się księżyc.

Trzeci raz zacząłem czytać Spidermana Straczyńskiego (kolo od Babilon 5), pierwszy raz był gdy wydał go TM-Semic (chyba wtedy już pod nazwą Fun Media?) i padł po pierwszym zeszycie, drugi wydany przez Dobry Komiks (chyba z 5 im się udało). Dwa pierwsze trejdy wnoszą trochę nowego, trzeci choć sprawnie napisany wtórny jak nieszczęście. Dalsze chyba sobie daruję - na okładce któregoś z kolejnych tomów jest Gwen Stacy, ile razy już ją ożywiali?! Dżiz, zostawcie dziewczynę w spokoju...

Trzy pierwsze tomy Astonishing X-Men* Jossa Whedona - zacne. Niby standardowa historia (i znowu ożywianie postaci...) ale napisana z jajem i charakterystycznym poczuciem humoru. Ulubiona scena: X-Meni walczą z wielkim potworem, pierwsza strona – Colossus walczy i jak to w komiksach cały czas intensywnie myśli o czymś, druga strona – Kitty walczy i cały czas myśli o związkach, trzecia strona – Wolverine tłucze potwora, cisza, ani jednej myśli, dopiero na ostatnim panelu: ‘I really like beer’. W ogóle Whedon przerzucił się na komiksy ostatnio- w tej chwili pisze 'Bufy - season eight', 'Angel - after the Fall' i jakiegoś łanszota Z 'Firefly'(!) ma wydać w tym roku podobno.

Wyszedł pierwszy trade 'Boys' Gartha Ennisa. Perełka. Boysi :) to pracująca dla CIA specgrupa pilnująca amerykańskich superbohaterów czyli pijanych mocą skorumpowanych bydlaków, zboczeńców, ćpunów i debili. Ennis nie pozostawia na micie supermana suchej nitki. Chłopaki to dwóch Angoli, Francuz, Japonka i tylko jeden Amerykanin, więc przy okazji Ennis mógł i po samej USA pojechać. Ciekawostka: główny bohater jest wzorowany na angielskim aktorze Simonie Pegg (ten od Shauna), który zresztą walnął wstęp do tomu. 'Peggu'?

*Pierwszy tom wydało u nas wydawnictwo Mucha, za 60zł w twardych okładkach, oryginał w miękkich kosztuje 40. Z kolei Mandragora odżyła i wydała trzeci tom Transmetropolitana! W cenie 80zł gdy oryginał można kupić za połowę tego. Bogowie marketingu... Prosta matematyka wykazuje że okładki Mandragory są dwa razy twardsze od Muchy.

Na koniec: jeden kadr z 'Astonishing X-Men' wydawał się znajomy, wyciągnąłem pierwszych polskich 'X-Men' i proszę bardzo. O boże, jestem komiksowym nerdem! Ba ba ba!



czwartek, 24 stycznia 2008

Wrzuć to na patelnię: Teksańska parówka z kukurydzą konserwową

Kolejne błyskawiczne żarło. Tym razem miałem nadmiar parówek w lodówce, część zaczęła już usychać :) Składniki: parówki oczywiście, cebula, papryczki piripiri, ząbek czosnku, kukurydza z puszki, pomidory z puszki, przyprawa do chili con carne, tabasco.

Przyrządzanie bez niespodzianek: na rozgrzanego patelniwoka wrzuciłem pocięte w kawałki parówki, pokrojoną w 'łódki' cebulę, papryczki i posiekany czosnek, potem pomidory (nie za dużo, tyle żeby związały całość) i kukurydzę. Plus odpowiednio dużo przyprawy i tabasco.

Główny eksperyment polegał na sprawdzeniu jak zachowają się parówki podczas smażenia, składają się głównie z tłuszczu i wody więc nawet nie zdziwiłbym się jakby się rozpuściły. Na szczęście okazało się że zachowują spójność strukturalną.
Efekt - tu nie ma zaskoczenia, rewelacyjny :) Piwo Kasztelan - bardzo dobre.

W następnym odcinku pewnie coś nowego: zupa! Pomidorowa! Bez mięsa! I feel adventurous :)
A kapusta zaczęła się psuć w lodówce :( następnym razem muszę jakiś darmozjadów zaprosić żeby na raz pół główki poszło...

Blog Leniwego Hobbysty: Dziadu z miasta!

BLH powstał (o matko to w 2004 było!) żeby publikować kolejne projekty w paćkaniu figurek i tym samym mobilizować mnie do roboty (komentarze 'bierz się do roboty baranie' były bardzo pomoce). Ostatnio jakoś nie działało, miałem przynajmniej wymówkę że dojazdy, mało czasu etc. Niestety po przeprowadzce nic się nie zmieniło, malowanie stoi, po robocie siłę mam tylko na eksperymenty kulinarne - ale tu głód pomaga. Częściowo za ten stan opowiada sąsiad, który zapewnia takie atrakcje jak szlifowanie o czwartej rano, mecz piłkarki w mieszkaniu o drugiej (odczucie subiektywne) czy granie na konsoli całą noc - w związku z czym chodzę niewsypany i z niechęcią wychodzę z pracy w ogóle.
Ale dość marudzenia - wciągu ostatnich dwóch dni nadludzkim wysiłkiem udało mi się przygotować w miarę wygodne miejsce do paćkania. Czas zabrać się znowu do roboty. W najbliższych planach: Yu Jing do Infinity (prawie skończony), kolejne arabusy do WZ (tez prawie skończone), Skaveni do BloodBowla (chłopaki straszą że ligę zaczynają), Baneblade (cudo, wielki fun przy sklejaniu, na razie jedną gąsienicę skończyłem a i tak zdążyłem przy tym się pomylić, no i oczywiście nowe Orki jak tylko nabędę. Proszę trzymać kciuki.
I jeszcze jeden minus mieszkania w eee... mieszkaniu - brak miejsca na sprayowanie figurek, w tej chwili chyba bedę musiał jeździć na wioseczkę żeby położyć podkład czy lakier...

The Last Chancers

Kolejna książka i znowu tandetna SF z Games Workshop ale czego spodziewać się po człowieku, którego ulubioną lekturą jest katalog IKEA 2007 (ten na 2008 jest jakiś taki chaotyczny, nieuporządkowany i nieczytelny prawda?)
'The Last Chancers' zawiera trzy powieści Gava Thrope: '13th Legion', 'Kill team' i 'Anihilation squad', plus dwa opowiadania uzupełniające akcję.
W skrócie: 'Parszywa dwunastka' w świecie Warhammera 40K. Pisana w czasie teraźniejszym i pierwszej osobie za punktu widzenia porucznika Kage - psychola odsiadującego za sprzedanie kosy przełożonemu.
'13th Legion' początkowo ma strukturę zbioru opowiadań, każde o kolejnej misji skazańców. Później całość zaczyna się coraz bardziej łączyć aż do kulminacyjnego zadania. Ogólnie sprawia wrażenie że koncepcja się zmieniała autorowi w trakcie pisania. Dodatkowo Gav gubi ludzi - kilkukrotnie znikają i pojawiają się w narracji tylko po to żeby zaraz zginąć.
'Kill team' początkowo wyszło w czasie gdy GW wprowadzało Tau na rynek, jako element promocji nowej armii do WH40K. I wyszło fajnie. Imho najciekawszy kawałek całego zbioru. Kage z ekipą pod przykrywką zwiedzają zajęte przez Tau światy co jest okazją do pokazania obcej kultury (i sprzętu oczywiście! opisy battlesuitów takie że sam się dziwię że jeszcze nie kupiłem figurasek :)) Ponadto to najmniej mroczna i fatalistyczna część - kilka osób nawet przeżywa!
'Anihilation squad' ma miejsce podczas trzeciej wojny o Armageddon. Chyba najgorsza cześć, po prostu nudna i sprawia wrażenie pisanej na siłę od sceny do sceny. Do tego wyjątkowo udziwniona końcówka (ale za to 'mrooooczna'). Generalnie całość to niezłe czytadło tramwajowe, na tyle wciągające żeby nie gapić się na współpasażerów, ale jednocześnie poniżej i tak kiepskiej średniej publikacji okołogrowych GW. Plusika dostaje ze głównego bohatera - bezwzględnego, absolutnie samolubnego bydlaka i mordercę.

poniedziałek, 21 stycznia 2008

...i dziś będę Waszym pilotem.

Jestem złym człowiekiem, naprawdę, wstydzę się za siebie.

Wypatrzony na przystanku tramwajowym plakat kampanii społecznej przeciw dyskryminacji ludzi z trudną przeszłością. Szlachetna i zacna inicjatywa, walka ze stereotypem 'wariata'. Całym sercem popieram i jestem z organizatorami.

Co ja biedny poradzę że mnie to tak cholernie śmieszy...


piątek, 18 stycznia 2008

Wielkie Zagadki Wszechświata: Gatunek psa lub portal plotkarski na siedem liter.

Wrzuć to na patelnię: Kiełbokapusta w sosie seczuańskim

Eksperyment z cyklu: sprawdź co masz w lodówce, zmieszaj, usmaż i dopraw na ostro. Składniki: kiełbasa, kapusta, ząbek czosnku, łyżka sosu sojowego, łyżka sosu seczuańskiego, piwo.

Kiełbasę pokroiłem we 'frytki' żeby było po chińsku ;) i wrzuciłem na rozgrzanego patelniowoka. Jak kiełba się przysmażyła dodałem kapustę pokrojoną w paski, posiekany czosnek i oba sosy. Całość trzeba smażyć przez jakiś czas (ale nie za długo żeby kapusta była nadal chrupiąca) mieszając żeby sosik 'okleił' produkty.

Wnioski: Zajebiste! :) Smażona kapusta jest świetna, muszę przetestować danie tylko z niej a przynajmniej zmienić proporcje - teraz było chyba za dużo kiełbasy. Sosu mogło by być więcej - następnym razem wypróbuję 2 łyżki seczuańskiego. Piwo Zagłoba: jakieś takie nijakie - konieczne są dalsze testy.
Próbowałem też dodawać kapustę do Nuclear Vegetariana - pasuje idealnie.