czwartek, 9 maja 2013

Nepal 2013, polowanie na pandę - relacja z wyprawy

W lutym tego roku w końcu udało mi się zwiedzić naturalne środowisko moich ulubionych czerwonych pand.

Dalej samolotem się nie da - droga z Bhadrapur do Dobato.

Zapierające dech w piersiach łańcuchy górskie

Na szlaku, jesteśmy już blisko

Pierwsze ślady!

Przewodnik coś zauważył

Jest!

Udało się ją zdjąć jednym strzałem z mojego zaufanego sztucera

Słońce zachodzi, czas wracać do obozu

W drodze powrotnej ledwo uniknęliśmy ataku kolejnej pandy!

Z powrotem w obozie. Miejscowy przysmak - szaszłyk z pandy w trakcie przygotowywania. Nie widać na zdjęciu jednego składnika - trzeba dodać trochę słoniny bo sama pandzina jest dość sucha.

Nic nie może się zmarnować - np ogon może służyć jako (bardzo modna wśród miejscowych) ozdoba do czapki

4 komentarze:

  1. Od tej pory wędrując po puszczy będę uważnie uważała na atakujące pandy czerwone. Całe szczęście że wielkich nie było, bo ktoś by wrócił z czarnym oczkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. No lepiej się pilnować bo groźne są. Skubańce od małego uczą się walczyć:
    http://www.youtube.com/watch?v=kNsnb_mryjA
    klik

    OdpowiedzUsuń
  3. A może ona miała małe w tym lesie?!

    OdpowiedzUsuń