opowiadanie - Mishima

Mishima

Samurajowie żyją dla walki. Wiedzą, że jedynym sprawdzianem wojownika jest walka wręcz, w której mężczyzna staje naprzeciw mężczyzny. Dyscyplina i taktyka armii innych korporacji nie przychodzi im łatwo. Samurajowie lubią frontalny atak i za wszelką cenę chcą zachować swój honor. Wolą stoczyć pojedynek z szanowanym wrogiem, niż zastrzelić go z daleka. Waśnie pomiędzy przywódcami sprawiają, że niemożliwe staje się opracowanie jakichkolwiek długofalowych planów. Każdy wódz chce prowadzić swe armie, tam, gdzie spodziewa się zyskać największą sławę i gdzie może zabić najwięcej nieprzyjaciół. W małych bitwach i potyczkach, do jakich dochodziło najczęściej przed Drugimi Wojnami Korporacyjnymi, cechy takie nikomu nie przeszkadzały. Teraz jednak, zmagania stały się gwałtowniejsze. Inne korporacje dysponują dobrze zorganizowanymi, dużymi jednostkami. Oddziały te z łatwością radziły sobie z niewielkimi, źle dowodzonymi jednostkami Mishimy. Choć w walce jeden na jednego samurajowie są jednymi z najlepszych żołnierzy, oddziały, w skład których wchodzą, do niedawna uchodziły za znacznie gorsze od jednostek innych korporacji. 
  
 Podstawowe zasady walki Mishimy zaczęły ulegać zmianie na polach bitewnych Wenus, w ogniu najzaciętszych walk. Zmuszony odpierać nieustające ataki innych megakorporacji i bestialskie szturmy Legionu Ciemności, Lord Spadkobierca Maru, Książe Oceanu, wprowadził wiele zmian. Stawiając czoła doskonale zorganizowanym ofensywom Bauhausu, Capitolu i szturmom sił specjalnych Imperialu, Maru zaprowadził w swej armii porządek i dyscyplinę nieznane wcześniej w oddziałach Mishimy. Generałowie idą pod miecz, jeśli spróbują zaspokoić swe osobiste zachcianki i nie stosują się do wcześniejszych ustaleń. W Quanto powstała specjalna szkoła, w której najlepsi najemnicy uczą synów Maru sztuki wojowania. 
  
 Na polu bitwy skośnoocy żołnierze nadal kierują się starożytnymi zasadami. „Obroń lub zgiń" jest wciąż ulubionym sloganem tej korporacji. Jej wojownicy raczej zginą, niż oddadzą choć cal świętej ziemi Mishimy. Śmierć w bitwie jest uważana za najlepszy sposób opuszczenia tego świata, gdyż przynosi chwałę i zaszczyt zarówno wojownikowi, jak i jego rodzinie. Specjaliści od propagandy dbają o to, odpowiednio nagłośnić śmierć każdego samuraja, i by każdy chciał zginąć z honorem. Miasta Mishimy są usiane wielkimi świątyniami, wybudowanymi ku chwale poległych bohaterów. Ciągną do nich całe pielgrzymki, ludzie chcą bowiem złożyć hołd duchom przodków i bohaterów korporacji. 
  
 Ze względu na straty, jakie przynosi zakorzeniona w głowach samurajów doktryna „Obroń lub zgiń", Lord Maru postanowił wprowadzić pewne zmiany do armii. Stwierdził, że technologia, wykorzystywana przy produkcji olbrzymich meków (gigantycznych robotów, dzięki którym panujące rody powstrzymały natarcie Legionu Ciemności), może zostać zastosowana przy produkcji mniejszych maszyn, takich, które można poświęcić w walce. Robotów, które będą walczyć jak żołnierze, lecz ginąć jak roboty. Wiedząc, że tego rodzaju projekt spotka się z niewielkim oporem rodzin samurajów (w ostatnich latach straty były bardzo wysokie), rozkazał podjąć produkcję. Jego twór, „Głowice Bojowe" służą do dziś, choć nowe modele, w których wykorzystano najnowsze technologie Cybertronicu, mają niewiele wspólnego ze swoimi pierwowzorami.