sobota, 9 listopada 2002

9.XI.2002 - Warszawa "Schron"

  Uff wreszcie udało się zorganizować to spotkanie, może nie wyglądało ono tak jak sobie wyobrażałem ale co tam, ważne, że się odbyło. Według wcześniejszych zapowiedzi na spotkanie miało przyjść osiem osób. Początkowo jak o godzinie 10 przyszło tylko cztery osoby (razem ze mną) byłem przerażony. Tyle informacji, przygotowań i wszystko na marne?? Nic to, nie poddaliśmy się, niech reszta żałuje. Rozstawiliśmy teren na stołach i jazda. Mieliśmy zamiar przeprowadzić jedną wielką bitwę: dwóch na dwóch. Gdy zaczęliśmy zjawiła się drużyna "miejscowych". Wreszcie!!
W końcu udało się rozpocząć Na pierwszym stole dwóch weteranów Konrad vs Tomek na drugim ja z Marc_usem a na trzecim z jednej strony Frodoz z Kubłem przeciwko trzem osobom!!!!!  Twardziele.
Co jakiś czas na trzecim stole wybuchała wrzawa (a to pilot szaraka przeżył kolejne trafienie z wyrzutni rakiet!!! A to ktoś rzucił szczęśliwą jedynkę). Przy pozostałych stołach było może trochę ciszej ale widziałem pot, spływający po skroniach dowódców, zmarszczone czoła, drżenie rąk w czasie ważnego rzutu. Atmosfera była naprawdę gorąca.

W czasie gry wokół grających zebrała się grupa widzów, którzy komentowali każde posuniecie, może było to trochę denerwujące ale pokazuje to, że jest nas więcej. Są osoby, które mają figurki, może nawet zagrały by, ale tego nie robią, wstydzą czy jak? Niestety klub w którym graliśmy był otwarty tylko do 14 (nikomu nie uśmiechało się płacić z przedłużenie czasu jedynie o 2 godziny).
Spotkanie bo nie mogę nazwać tego turniejem było udane ale niestety, krótkie. Kolejne, które zorganizujemy (mam nadzieję) powinno być jeszcze lepsze i oby dłużej trwało.
A teraz podziękowania: Marc_usowi za to że przyjechał do nas z Białegostoku, Konradowi i Tomkowi (od nich powinniście się uczyć jak grać) Frodozowi, Kubłowi wraz z całą ekipą za przybycie (na następne spotkanie punktualnie proszę przyjść! żeby było mi to ostatni raz). To chyba wszyscy. Do następnego razu.

Vatier

Vatier (Cybertonic) vs Marc_us (Imperial) - 9.XI.2002

Dobra a teraz przejdźmy do meritum. Bitwa. Cybertronic vs Imperial. Odwieczni wrogowie stanęli twarzą w twarz. Wreszcie miało się rozstrzygnąć kto jest lepszy. Scenariusz był typowy: zostanie tylko jeden. Wybrałem najlepszych z najlepszych.
Oczywiście zaczynamy od szaserów podstawowa jednostka w armii wystawiłem dwie drużyny ze specjalistami - broń ciężka. Pierwsza stała w centrum druga z prawej strony. Oczywiście szturmowcy dwie drużyny ze specjalistami z granatami. Pierwszą wystawiłem w ruinach domu w centrum pola bitwy, drugą obok prawej krawędzi (nie było to zbyt fortunne ustawienie, jednakże podyktowane było pogłoskami, iż widziano wojska Capitolu w tym sektorze). Dwa EDDy stanęły jeden po prawej drugi po lewej stronie stołu (równowaga musi być) szaser z granatnikiem w centrum - całkowicie zasłonięty. Bohater szturmowców po lewej stronie w środku pola bitwy. Jako że największą wadą Cyba w 2 edycji jest niskie dowodzenie należało się posłużyć wojskami najemnymi. Drużyna zatraconych razem z prorokiem po lewej.
Naprzeciw stanęła piechota okopowa i zwykła po dwa oddziały, złote lwy, barracuda, snajper piechoty okopowej, i drużyna wilków.
Początek nie był optymistyczny. Barracuda przycelowała i wystrzeliła 4 rakiety w EDDiego. Gdy skończyła strzelać po moim pojeździe nie było nawet śladu. Odpowiedz była natychmiastowa. Szaser z granatnikiem rozpoczął swoją pieśń. Jakże tryk się zdziwił gdy miedzy nogi spadł mu granat (wypadła jedynka). Nad polem bitwy unosił się mały grzybek. Wróg zaczął się przegrupowywać, do przodu ruszyły jednostki piechoty i wilki moje odziały również ruszyły do przodu pod osłoną drugiego Eradicatora. Jedynie jedna drużyna szaserów wdała się w wymianę ognia ze złotymi lwami. Nie wyszło jej to na dobre została praktycznie rozbita (zostało tylko dwóch spanikowanych żołnierzy), Lwy nawet się nie spociły. Po tej lekcji przypomniałem sobie ich opis "specjalnie szkolone jednostki do walki z Cybertroniciem". Skoro tak, moi zatraceni powoli podkradali się do infiltratorów imperialu. Szturmowcy zostali na pozycjach czekając na lepszą okazję. Bohater szturmowców przemykał się miedzy ruinami domów w kierunku oddziałów piechoty. Kolejna tura przypominała mi wojnę okopową (no tak w sumie walczyłem ze specjalistami w tej dziedzinie). Ostrzeliwaliśmy się, EDDi parł do przodu, trupy Impów pokryte były fosforem...... Ta tura była przygotowaniem do zadania decydującego ciosu. Bohater szturmowców był na miejscu schowany za rogiem budynku. Cała drużyna piechoty Impów nie zdawała sobie sprawy o jego istnieniu. Zatraceniu przyczaili się również z tyłu za bunkrem. Cała siłę Imperialnego ognia skupił na sobie EDDi. Kule rykoszetowały od jego pancerza. Wszystko było gotowe. Teraz tylko należało wygrać inicjatywę. Pierwszy rzut remis, zrobiło mi się ciepło drugi... jest wygrana. Rozpoczęła się rzeź. Szturmowiec z "pukerem" wypadł zza rogu i nacisnął spust. Krzyki palących się żołnierzy zagłuszyły wszystko. Dwóch przeżyło więc poprawiłem, ach cóż za piękny widok rozbiegających się płonących postaci. Nie zdążył się jednak uchylić gdy Inwadery piechoty zaczęły strzelać. Ciężko ranny ledwie doczołgał się do kryjówki. (w stanie ciężkim został przetransportowany do kliniki, dopalacze spełniły swoje zadanie. Medycy Cyba to prawdziwi wirtuozi). Kolejny cios zadali zatraceni z przerażającym krzykiem wyskoczyli i rozpoczęli ostrzał całkowicie zaskoczonych lwów. Wojownicy Hordy Półksiężyca nie cofają się przed niczym, pod koniec tury leżeli martwi. Najpierw lwy potem wilki a na koniec piechota okopowa, nie było mocnych. (Z tak dzielnych wojowników będą dobrzy szaserzy). Odziały nacierającej piechoty zostały mocno nadgryzione przez mojego EDDa. Mimo strat Imperial dalej parł do przodu. Snajper przyczaił się i kolejne strzały uszkodziły moją Pisankę. (Został mu jeden punkt żywotności).
Zaniepokoiłem się bo utrata Pisanki mogła przechylić szalę zwycięstwa na stronę Imperialu. Przeciwnik też to zauważył i prowadził nieustanny ostrzał w jej kierunku. Nie pozostałem dłużny działko fosforowe wypluwało śmierć. Natarcie załamało się, Imperialne oddziały poszły w rozsypkę. Z ruin wyskoczyli moi szturmowcy. Rozpoczęła się walka wręcz. Drużyna szaserów wraz ze szturmowcami z prawej przesuwały się do centrum. Po kilku turach wszystkie odziały Imperialu wpadły w panikę. Zwycięstwo było totalne trupy żołnierzy Imperialu zasłały całe pole bitwy......
Vatier


Dowództwo Imperialu spotkał się z żelazną pięścią Cybertronicu. Bitwa wygrana ale wojna wciąż trwa.
Potyczka była ekscytująca, więcej takich panowie więcej. Może początkowo nie układała się po mojej myśli, jednakże po kilku turach opanowałem sytuację. Największa robotę, że tak powiem to zrobił Eradikator. Pomocne również okazały się granaty wprowadziły chaos w szeregi Ipów. Nie byli pewni z której strony nadleci niespodzianka. Przez złe rozstawienie dwie jednostki praktycznie nie wzięły udziału w bitwie - szturmowcy i szaserzy. Zanim dostali się do strefy walki było już po wszystkim. Innym modelem, którego nie użyłem, ale to z innych przyczyn to prorok. Był on zbyt cenny dla mnie by go posyłać do walki. Spisał się bardzo dobrze przejmując inicjatywę w najważniejszych momentach (jest naszym agentem na ziemi).

Mrok powoli zapadał nad polem bitwy, jednostki inżynieryjne Cybertronicu pracowały już od kilkunastu godzin. Do transportowców ładowano ciała zabitych żołnierzy, sprzęt i wyposażenie układano na ogromnych platformach podwieszonych pod sterowcami. Wyglądało to tak jakby ćwiczono to już wcześniej.....
Kwatera główna Cybertronicu. Sala nr 1277 szum komputerów powoli narastał, diody migotały rytmicznie.
Sala konferencyjna 48 metrów poniżej poziomu gruntu. Przy stole wykonanym z granatowego szkła siedziało 18 osób, rozmawiali cicho, czekali na kogoś.
Z głośników rozległ się cichy metaliczny głos: Witam panów. Był to głos 19 Członka Zarządu. Operacja zakończyła się sukcesem czas na ostateczne rozwiązanie kwestii......



Smutne ale prawdziwe....

Nota Szefa połączonych SZI
 W waszych oczach bitwa ta mogłaby się wydawać klęską... Jednak tak nie było!
Wojska w głównej mierze szeregowe, wspierane jedynie 1 oddziałem specjalnym (i to najlepszym w tym fachu :) i Barrakudą miały jedynie na celu spowolnienie i osłabienie wroga... To była tylko potyczka. Prawdziwa bitwa będzie miała dopiero miejsce...
 Oddział Sierżanta Jones'a z 32 batalionu saperów odniósł nawet pewien sukces.
Żaden z oddziałów nie został zniszczony, pomimo wpadnięcia w panikę i redukcji do 2 żołnierzy w każdym... Został zniszczony jeden Eradicator a wojska Cybertronicu poniosły pewne straty... Ułatwi to naszym wojskom kontratak.

Marc_us

sobota, 24 sierpnia 2002

24.VIII.2002 - Nowa Sól

  W sobotę 24 sierpnia w tajnej kwaterze Sekcji Gier Fantastycznych "Strefa" mieszczącej sie w Klubie Osiedlowym Nowosolskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Nowej Soli odbyło się spotkanie miłośników gry Warzone. Jest to pierwsze z cyklu spotkań mających na celu zintegrowanie polskich graczy Warzone i doprowadzenie do zorganizowania porządnego 2 dniowego Konwentu (np. w Nowej Soli :)
  Do tego spotkania doszło głównie dzięki postawie ekipy z Warszawy (jeszcze raz dzięki chłopaki !!), która stwierdziła że dla prawdziwych fanów Warzone odległości nie mają znaczenia!!
  Ostatecznie w całodziennym graniu i dyskusjach nad przeszłościa i przyszłościa gry uczestniczyło 3 gości z Warszawy (dysponujących 4 armiami) oraz zmienna ilość miejscowych (2 - 5) dysponujących 3 armiami. Pierwsze pół dnia poświęcono na rozegranie kilku mniejszych bitew by sie lepiej poznać i ujednolicic znajomość zasad.W międzyczasie wykonaliśmy zdjęcie wszystkich obecnych figurek (mam nadzieję że wyjdzie :) i niewykluczone że było to jedne z wiekszych zgrupowań figurek do Warzona w europie wschodniej :) Brakowało tylko Mishimy. Podochoceni klimatem zjawili się również miejscowi posiadacze kart do Doom Troopera :)
  Po obiedzie natomiast przystapiliśmy do rezegrania większej batali. Dobrzy ( Bractwo, Cybertronik, Bauhaus) kontra Spaczeni ( Legion Ciemności, Imperial, Capitol) stoczyli jednocześnie 3 bitwy. Celem każdej bitwy było zdobycie i utrzymanie bunkra (punkty za każdą turę), celem każdej strony było uzyskanie jak największej ilości punktów we wszystkich bitwach łącznie. Po niezwykle zacietych walkach o każdy punkt, spaczeni wygrali 10 do 8.
  Wieczorem ze względu na zmęczenie i by uniknąć przesytu już tylko dyskutowaliśmy :) a nastroje dopisywały i nie zmieniły tego nawet drobne komplikacje ze strony PKP :)
Spotkanie oceniam jako bardzo udane i niezwykle sympatyczne :)) !!
Najpóżniej w pażdzierniku może zostac zorganizowane następne. Wszystko zależy od graczy więc czekam na kontakt.
Oczywiście Warszawiacy są zawsze mile widziani !

Pozdrawiam Mierzej