W końcu coś skończyłem malować! Zhanshi do Infinity, malowałem ich od chyba listopada zeszłego roku, w międzyczasie zdążyły wyjść ich nowsze wersje, a mi się udało przeprowadzić z lasu i z powrotem. Coś mi ostatnio paćkanie nie idzie, motywację z reguły mam jak akurat w robocie jestem...
Ładnie pomalowanie figurki i więcej o Infinity można znaleźć na blogu polskiego main mana tego systemu - Akhada.
Edit posta po pytaniach z forumka:
Tło to klocuszki Hexagon z rosyjskiej firmy Technolog, tu akurat z zestawu startowego Urban War złożone wg instrukcji. Mam jeszcze dwa pudła i zbieram się żeby coś konkretnego z nich zrobić, choć żeby się nadawało na teren trzeba by sklejać i dołożyć trochę stuffu (np rury! Kupiłem 200 słomek w Ikei za 1,99 :)))*. Podłoga i drzwi są z planszowego Dooma.
Całość wygląda tak:
*uśmiech Christofa (tm) - kolejne nawiasy to dwa podbródki :)))
poniedziałek, 28 lipca 2008
Ostatnio czytane, na szybko: wyprzedaż - końcówki serii
Skończył się "Y: the last man", imho jedna z lepszych serii ostatnich lat. To (bardzo z grubsza) połączenie Seksmisji i Mad Maxa o ostatnim mężczyźnie na Ziemi gdzie wszystkie samce ssaków zginęły w jednym momencie z niewiadomej przyczyny. Bohater nie jest wybrańcem ani wyjątkowym herosem, ot przeciętny niespecjalnie bystry kolo, który przeżył zagładę przypadkiem. Przyczyny epidemii były już wyjaśnione w poprzednim tomie, w tym kończą się pozostałe wątki - siostry bohatera, jego dziewczyny, jego ochroniarza i ścigającej ich psychopatycznej izraelskiej generał. Jest dość dramatycznie, o happy endzie nie ma mowy i takie zakończenie bardzo mi podpasowało. Sama końcówka, wzorem wielkich klasycznych powieści jak np "Harry Potter" jest umiejscowiona lata po głównym wątku i pomaga definitywnie zamknąć cykl (o ile Vertigo nie wpadnie na "genialny" pomysł prequela/spin-offa/innego barbarzyństwa).
W "Astonishing X-Men" skończył sie run Whedona (teraz będzie pisał Ellis), nie tak tragicznie jak "Y" bo jak wiadomo w universum Marvela "śmierć to obrotowe drzwi" niemniej jednak cieszy brak szczęśliwego zakończenia. Sam komiks rewelacyjny jeżeli chodzi o 'język' - rozrysowanie i tempo paneli (wiem, brzmi to jak bełkot ale nie wiem jak to wytłumaczyć), widać że Whedon to czuje; sam scenariusz to ratowanie ziemi przed kosmitami - nic specjalnego ale za to jak zawsze ze sporą dawką humoru.
"Deadpool vs. Marvel Universe" to ostatni TPB serii Cable & Deadpool, z bonusem w postaci braku Cable. I dobrze zdecydowanie wolę Deadpoola solo. Ta seria akurat kończy się klasycznym Happy Endem, Wade w końcu zostaje (prawie) uznanym superbohaterem pomagając Avegers uratować Nowy Jork przed dinozaurami opętanymi symbiontami Venoma (serio! It's both cool and stupid!). Niedługo startuje kolejna solowa seria Deadpoola a na dodatek będzie w nowym filmie o Wolverine, jest dobrze. Chimichanga, chimichanga, chimichanga!
"Understanding Comics" Scotta McClouda - rewelacyjna książka opisująca mechanizmy 'działania' komiksu, przy okazji zahacza o postrzeganie rzeczy i czasu, historię i różnice komiksów na świecie i cały przekrój pokrewnych tematów. Teoria komiksu (i przy okazji innych mediów) opisana w bardzo drobiazgowy sposób. Lektura obowiązkowa. Też McClouda "Reinventing Comics" to z kolei jego manifest jak komiks powinien wyglądać. Kontrowersyjnie ale bardzo ciekawie, choć jego entuzjazm co do przyszłości komiksu w internecie jest chyba przesadzony. Ja tam lubię papier :)
Inny stuff: "Thunderbolts" Ellisa - fajne, grupa marveloskich villianów (dowodzi Norman Osborn, w ekipie Venom, Penace*, Bullseye i jacyś państwo, których nie znam) łapie niezarejestrowanych herosów dla rządu USA, knowania wewnątrz grupy, propaganda sukcesu w mediach, klimacik. "Phoenix - Endsong" - kupa nieprzeciętna, rysunki fajne. Drugi tom ósmego sezonu"Buffy" - wiadomo jestem bezkrytyczny ;) 10 tom "Fables" "The Good Prince" - trzyma jakiś poziom ale osobiście niespecjalnie mi podszedł, cały tom jedzie na Deus ex machina.
* Kolo wcześniej znany jako Speedball, po tym jak spowodował katastrofę rozpoczynającą Civil War jego moce się zmieniły i może z nich korzystać tylko gdy odczuwa ból. Marvel ma w końcu masochistycznego bohatera, pozazdrościli DC Wonder Woman.
W "Astonishing X-Men" skończył sie run Whedona (teraz będzie pisał Ellis), nie tak tragicznie jak "Y" bo jak wiadomo w universum Marvela "śmierć to obrotowe drzwi" niemniej jednak cieszy brak szczęśliwego zakończenia. Sam komiks rewelacyjny jeżeli chodzi o 'język' - rozrysowanie i tempo paneli (wiem, brzmi to jak bełkot ale nie wiem jak to wytłumaczyć), widać że Whedon to czuje; sam scenariusz to ratowanie ziemi przed kosmitami - nic specjalnego ale za to jak zawsze ze sporą dawką humoru.
"Deadpool vs. Marvel Universe" to ostatni TPB serii Cable & Deadpool, z bonusem w postaci braku Cable. I dobrze zdecydowanie wolę Deadpoola solo. Ta seria akurat kończy się klasycznym Happy Endem, Wade w końcu zostaje (prawie) uznanym superbohaterem pomagając Avegers uratować Nowy Jork przed dinozaurami opętanymi symbiontami Venoma (serio! It's both cool and stupid!). Niedługo startuje kolejna solowa seria Deadpoola a na dodatek będzie w nowym filmie o Wolverine, jest dobrze. Chimichanga, chimichanga, chimichanga!
"Understanding Comics" Scotta McClouda - rewelacyjna książka opisująca mechanizmy 'działania' komiksu, przy okazji zahacza o postrzeganie rzeczy i czasu, historię i różnice komiksów na świecie i cały przekrój pokrewnych tematów. Teoria komiksu (i przy okazji innych mediów) opisana w bardzo drobiazgowy sposób. Lektura obowiązkowa. Też McClouda "Reinventing Comics" to z kolei jego manifest jak komiks powinien wyglądać. Kontrowersyjnie ale bardzo ciekawie, choć jego entuzjazm co do przyszłości komiksu w internecie jest chyba przesadzony. Ja tam lubię papier :)
Inny stuff: "Thunderbolts" Ellisa - fajne, grupa marveloskich villianów (dowodzi Norman Osborn, w ekipie Venom, Penace*, Bullseye i jacyś państwo, których nie znam) łapie niezarejestrowanych herosów dla rządu USA, knowania wewnątrz grupy, propaganda sukcesu w mediach, klimacik. "Phoenix - Endsong" - kupa nieprzeciętna, rysunki fajne. Drugi tom ósmego sezonu"Buffy" - wiadomo jestem bezkrytyczny ;) 10 tom "Fables" "The Good Prince" - trzyma jakiś poziom ale osobiście niespecjalnie mi podszedł, cały tom jedzie na Deus ex machina.
* Kolo wcześniej znany jako Speedball, po tym jak spowodował katastrofę rozpoczynającą Civil War jego moce się zmieniły i może z nich korzystać tylko gdy odczuwa ból. Marvel ma w końcu masochistycznego bohatera, pozazdrościli DC Wonder Woman.
wtorek, 22 lipca 2008
środa, 16 lipca 2008
Mutant Chronicles daje rade!
Internet jest niesamowitą rzeczą, nie tylko umożliwia przesyłanie informacji na olbrzymie odległości ale także najwyraźniej w czasie. Można już znaleźć oczekiwany z niecier- pliwością przez "środowisko" niewydany jeszcze film na podstawie RPGa Mutant Chronicles. Może "na postawie" to za mocne słowa, powiedzmy "inspirowanego".
W dalekiej przyszłości Mega korporacje walczą ze sobą o ostatnie zasoby Ziemi, gdzieś na terenach dzisiejszej Polski wymiana ognia artyleryjskiego między Bauhausem i Capitolem odkrywa i niszczy Pieczęć, uwalniając na świat, po raz kolejny, plagę Nekromutantów. Podczas gdy najbardziej wpływowi i bogaci ewakuują się poza planetę grupa straceńców ze wszystkich Megakorporacji (w tym walczący ze sobą na początku filmu Mitch Hunter i Max Steiner) rusza na misję w celu zniszczenia Maszyny - urządzenia zamieniającego ludzi w mutantów.
Jak widać "oficjalna" historia z fluffu jest przepisana od nowa. Postacie z Drugiej Wojny Korporacyjnej są wstawione w czasy Exodusu, Pieczęć jest na Ziemi i jest otwarta dużo wcześniej... Zmian jest mnóstwo ale dla odbioru filmu nie mają znaczenia jeśli ktoś nie jest fanatycznie przywiązany do świata z MC. Sam film nie zawodzi jako niskobudżetówka klasy B. Zabija klimatem. Projekty broni, budynków i steampunkowych pojazdów są rewelacyjne (latające parowozy!). Wszystko jest brudne, mroczne i dołujące, happy endu też nie ma się co spodziewać. Jak będzie w kinach idę na pewno.
W dalekiej przyszłości Mega korporacje walczą ze sobą o ostatnie zasoby Ziemi, gdzieś na terenach dzisiejszej Polski wymiana ognia artyleryjskiego między Bauhausem i Capitolem odkrywa i niszczy Pieczęć, uwalniając na świat, po raz kolejny, plagę Nekromutantów. Podczas gdy najbardziej wpływowi i bogaci ewakuują się poza planetę grupa straceńców ze wszystkich Megakorporacji (w tym walczący ze sobą na początku filmu Mitch Hunter i Max Steiner) rusza na misję w celu zniszczenia Maszyny - urządzenia zamieniającego ludzi w mutantów.
Jak widać "oficjalna" historia z fluffu jest przepisana od nowa. Postacie z Drugiej Wojny Korporacyjnej są wstawione w czasy Exodusu, Pieczęć jest na Ziemi i jest otwarta dużo wcześniej... Zmian jest mnóstwo ale dla odbioru filmu nie mają znaczenia jeśli ktoś nie jest fanatycznie przywiązany do świata z MC. Sam film nie zawodzi jako niskobudżetówka klasy B. Zabija klimatem. Projekty broni, budynków i steampunkowych pojazdów są rewelacyjne (latające parowozy!). Wszystko jest brudne, mroczne i dołujące, happy endu też nie ma się co spodziewać. Jak będzie w kinach idę na pewno.
Subskrybuj:
Posty (Atom)