sobota, 31 stycznia 2004

Vatier (Cybertronic) vs Grimfang (Bauhaus) - 31.I.2004

O 12:47 odziały Cybertroniku doszły do brzegu rzeki. Jej zielonkawa woda przelewała się i kipiała pomiędzy wystającymi głazami. Obydwa brzegi były wysokie i wyżłobione, praktycznie nie było możliwości zejścia i przepłynięcia na druga stronę. Po lewej stronie wśród zarośli wyłaniał się prawdziwy cel wyprawy żołnierzy. Most.
Przeprawa która zbudowali inżynierowie Imperialu, teraz znajdująca się na terytorium kontrolowanym przez Bauhaus.
Siły Cybertronicu składały się wyłącznie z samej piechoty. Dowództwo uznało iż zbyt często i bez jakiegokolwiek uzasadnienia korzysta się z Eradicatorów.
Zadanie zostało powierzone Vinc'owi, który dowodził 4 oddziałami szaserów (po 4 jeden z CKM) dwoma drużynami Atylli (po 2) oddziałowi Szturmowców z LKMem. Wsparcie stanowiły 2 wyrzutnie rakiet snajper, bohater szturmowców i dr Diana. Najdziwniejsze było to iż wśród żołnierzy korporacji przewijali się przedstawiciele jednego z plemion z Dark Edenu - Zatraceni. Uchodzili oni za bardzo dobrych strzelców oraz charyzmatycznych wojowników.
O 12:53 lewy brzeg rzeki został zabezpieczony. Wszystkie jednostki czekały na znak ruszenia do przodu i zabezpieczenia przeprawy.
12:53 Cios był dotkliwy i niespodziewany. Najpierw dało się słyszeć serię wystrzałów a potem głuchy świst. Wybuch.
Krzyk rannych i na polanę po drugiej stronie rzeki wybiegły jednostki Bauhausu osłaniane przez ślizgacz uderzeniowy. Zauważono dwie drużyny huzarów, jedną dragonów. Z tyłu pieśń rozpoczął Hellfire oraz 2 moździerze.
Strzał był niesamowicie precyzyjny ciała szaserów zostały porozrzucane w promieniu 10 metrów wszędzie walały się szczątki wyposażenia. Obie wyrzutnie rakiet i cała drużyna szaserów przestały istnieć. Natarcie załamało się zanim na dobre rozpoczęło się.

12:54 Cóż za niepowetowana strata, zniszczenie ślizgacza będzie piekielnie trudne. Snajper dostaje rozkaz wyeliminowania ciężkiego wsparcia Bauhausu. Rozkaz zostaje wykonany iście z komputerową precyzją dwa strzały i obsługa moździerza pada martwa. Bauhaus pod osłoną ślizgacza i ostrzału artyleryjskiego rusza do przodu.
12:56 Reszta żołnierze Cybertronicu dotarła do umocnionych brzegów i rozpoczęła huraganowy ogień. Kilku huzarów pada martwych.
12:59 Kierowca ślizgacza brawurowym manewrem wprowadza pojazd na most a strzelec koncentruje ogień zamontowanego CKMu na Atyllach. Ich ciężki pancerz wytrzymuje zresztą w pobliżu czai się Diana, która zawsze jest gotowa służyć swoim wtryskiwaczem.
13:01 Szczęśliwy strzał zabija strzelca, dowódca Cybertronicu widząc szansę zniszczenia pojazdu skupia ogień kilku drużyn na ślizgaczu pozostały kierowany jest na atakujące drużyny Huzarów oraz Dragonów.
13:07 Natarcie Bauhausu załamuje się. Ogień moździerza oraz hellfire'a okazuje się być bardzo niecelny. Jednostki Cybertronicu zajmują dogodne pozycje strzeleckie i na całej linii brzegu prowadzona jest wymiana ognia. Trup ściele się gęsto, jednak powoli zaznacza się rysować przewaga Cybertronicu.
13:09 Kierowca ślizgacza próbuje przesiąść się na miejsce strzelca, zanim mu się to udaje pojazd staje w płomieniach. Pojazd eksploduje.
13:13 Lewe skrzydło Cybertroniku praktycznie przestaje istnieć pod ostrzałem artylerii.
13:15 Na most wbiegają szturmowcy, których celem jest zabezpieczenie przeprawy.
13:18 Zabłąkany pocisk hellfire'a spada na rampę mostu zabijając cały odział atylli, Diane i Vinca (w miedzy czasie zarobił jedna ranę)
13:23 Dowódca Cybertronicu postawił wszystko na jedna kartę. Szturmowcy ruszyli do przodu pod wrogim ostrzałem i zajęli cztery z pięciu punktów.
13:23 Bauhaus próbuje odzyskać most lecz większość atakujących żołnierzy ginie. Cały most wpada w ręce Cybertronicu.
13:24 Ostatnia próbę podjęła obsługa moździerza, jednakże nie dobiegają nawet do mostu. Giną.
13:25 Ostrzał hellfire'a prowadzony jest nieustannie lecz całkowicie nieskutecznie.
13:27 Bauhaus wycofuje się.

Cóż mogę powiedzieć na koniec.
Nie bardzo lubię ten scenariusz. Zawsze jak grałem to kończył się iż dostawałem baty (oczywiście było 6-0) a moja armia była wycięta do nogi. Tego samego spodziewałem się po grze z Grimem. Moja eksperymentalna rozpiska dobra jest w terenie miejskim a nie na dużych wolnych przestrzeniach.
Plusem było to iż mogłem wybrać stronę (oczywiście wybrałem tą z kanciapą) nie dość że można wejść do środka to jeszcze można się za nią schować.
Gdy zobaczyłem armię Bauhausu to już miałem ciepło, a gdy pierwszy placek spadł na moich żołnierzy wiedziałem iż będzie to klęska. Nie miałem szans wygrać!
Ech...
No nic rozpoczęliśmy taniec on placki ja parłem wszystkim do przodu i chowałem się za czym się dało.
Pierwszy sukces to zniszczenie snajperem jednego moździerza (przed aktywacją). Potem udało mi się zabić strzelca w ślizgaczu. By go w końcu wyeliminować (nawet nie poczynił mi tak wielkich szkód).
I tu wyszła słabość konfiguracji armii Grima. Miał tylko 3 drużyny piechoty. Które wraz z żelazkiem (ciężkie wsparcie) po strzale artylerii miały zająć punkty.
Strata połowy składów drużyn praktycznie to uniemożliwiało. Grim nie mógł rzucić jednej drużyny jako osłony dla jednostek podążających z tyłu. Ja mogłem poświęciłem szturmowców i atylle by reszta mogła spokojnie wejść na most i zabezpieczyć cele. Nie spodziewałem się wygranej a tym bardziej w takim rozmiarze.
Dziękuje przeciwnikowi za grę. Spotkaliśmy się już drugi raz i każda z tych gier dostarczyła mi niesamowitych wrażeń. Już nie mogę się doczekać kolejnej gry z Tobą Grim (Ty największy cziterze ;-) !!!

Vatier

piątek, 30 stycznia 2004

30-31.I.2004 - Krakon

30-31.I.2004 - Krakon

Dziennik z wyprawy do Krakowa 30.I - 1.II.2004
30.I - 17:32 - Wyjeżdżamy sprzed domu Sosny, prowadzi Vatier swoim autem, za nim ja swoją 'Gęsią' w kolorze Ultramarines Blue. Już od początku Vatier próbuje nas zgubić ale nie dajemy się ;) po ok. 1,5 h jazdy musimy zjechać na stację benzynową (chipsy się skończyły), po ponad 2h od wyjazdu w końcu opuszczamy stolicę. Im dalej od Warszawy tym lepiej się jedzie mimo niesprzyjającej pogody, przy okazji dał się zauważyć ciekawy ewenement - o ile drogi wyjazdowe z Radomia były w miarę odśnieżone, to do samego miasta chyba śnieg dowozili ;) Drugi postój - Kielce, restauracja McDonald's - jak się dowiadujemy setna otwarta w Polsce (podróże kształcą). Potem z ciekawszych wydarzeń było tylko odkrycie że jak się włączy 'długie' to widać że śnieg pada (więc nie włączałem więcej, żeby się nie stresować), no i przez jakiś czas zdawało nam się że policja za nami jedzie :)

31.I - 1:01 - Dojechaliśmy! W szkole wrze, jest niczym w środku dnia podczas przerwy - byłem pierwszy raz na Krakonie więc tak duża frekwencja (i to w środku nocy) mile mnie zaskoczyła. Sosna załatwił nam salę na nocleg, dołączyło do nas w niej później kilku sympatycznych Warhammerowców, na rozmowach zeszło nam pół nocy.

6:00 - Idziemy spać!

7:30 - Pobudka! Huraa! :) Okazuje się że Warhammerowcy wyrzucają nas z sali gimnastycznej, przenosimy się więc na stołówke - ma to swoje plusy, mamy bufet pod ręką (bardzo dobry bigosik, świetne pierożki)

10:00 (ok, właściwie zaczeliśmy trochę po) - rozpoczyna się turniej. 
Pierwszy przeciwnik - Tencogoniema, który mnie wsześniej wyzwał na forum. Masakra. Byłem tak zmęczony i niewyspany że niewiele pamiętam (dobra wymówka) wiem tyle że dlugo przed czasem z mojego Zgrupowania Bridgetown zostało wspomnienie. 
Kolejna walka - Grimfang. Wypiłem dwie kawy więc zaczynam już widzieć co się dookoła dzieje ;) ale widoki nie napawają optymizmem. Walczyliśmy na Wenus - Hellfire, granatniki i moździerze tego cholernego Bauhausu załatwiły na ślepo moich chłopców nim ci zdążyli dojść na odległość do strzału. Masakra. 
Ostatnie starcie - Tatar i Cybertronic. Walczyliśmy na pięknie przygotowanym przez Shingena zimowym terenie. Miałem sporo szczęścia (i dwie wyrzutnie rakiet ;) i udało mi się zająć cztery punkty przed końcem szóstej tury.

Po skończeniu turnieju i rozdaniu nagród, zaczęły się przygotowania do turnieju Chronopii, ponieważ nie uczestniczyłem w nim miałem 'czas wolny', podczas którego Shingen oprowadził mnie po starym Krakowie. Udało też się zaliczyć słynną kiełbasę z rożna sprzedawaną przez gościa z Nyski :) Na tę noc szczęśliwie Cortez załatwił nocleg u siebie w akademiku (wielkie dzięki!).

1.II - chyba kolo 10:00, pobudka. Biegiem do tramwaju, dojeżdżamy z Cortezem do szkoły, tu szybkie pożegnania i ruszamy w drogę powrotną. Pogoda była świetna więc powrotna podróż minęła szybko i bez przeszkód (no moze poza tym że gdy zatrzymaliśmy się żeby coś zjeść okazalo się że nikt nie ma gotówki a kart nie akceptują :)

Wielkie podziękowania za przygotowanie turnieju dla ekipy krakowskiej i Grimfanga, zapraszamy na rewanż :)

Christof


Krakon z punktu widzenia zwycięzcy:

Wszystko zaczęło się tak: 
Pierwszy był Christoff i Ziemia niczyja. Trochę się bałem jak zobaczyłem że mój wróg wsadza wszystko do bunkrow które notabene zajebiście fajnie wyglądały. No i te cholerne Vulkany . Wymiany ognia, ostrzał z Haubicy i RL dragonów wydatnie zmiękczyły strony.Kris był zmęczony (libacja?) i popędził do przodu i zajął kilka PZ. W odpowiedzi Nekrosi i Golem Ciemności zajęli też kilka. Bitwa była piekna. Nekromutanci z MO odwdzięczyli się za zaufanie które w nich pokładałem. Nad polem bitwy zaczły latać muszki ścierwnice. 
 Kolejnym przeciwnikiem okazał się - BAUHAUS pod dowództwem KIEBDUJA. Tym razem kanały. Teren jak i ziemia niczyja również mi nieznany. Jednak MO znowu pokazały że są śmiercionośną bronią i wydatnie przyczyniają się do rozmnażania się moich malutkich ścierwnic. Kolejna wielka wygrana. 
 Trzecim terenem okazal się MARS. I żeby tradycji stało sie zadość znowu z takim rodzajem terenu moja musza armia miała pierwszy raz doczynienia. Elektorzy Bauhausu zapamiętają Krakon jako jeden wielki koszmar, ponieważ niepokonana do tej pory Mucha zmierzyła się kolejny raz z siłami Bauhausu dowodzonymi przez generała Corteza. Pierwsze dwie tury nie mogliśmy się ruszyć, bo wypadło coś ponad 15. Wzajemny ostrzał nic niedał. W pozostałych 4 turach rzuciłem się na 3 punkty i zamierzałem je utrzymać. Cortez wytłukł mi prawie wszystko (został Nef i Haubica) ale wygrałem 4:2. Wiele matek, żon, sióstr Bauhausu nie zobaczy swoich bliskich, ale niech pamiętają że dzięki nim wzrosła znacznie populacja ulubieńców Pana Szaleństwa. Bzzz bzzz bzzzzzz bzz.

Tencogoniema






















I miejsce 


II miejsce 


III miejsce 




Wyniki:




sobota, 17 stycznia 2004

17.I.2004 - Warszawa

Można powiedzieć, iż turnieje WZ to już stały punkt programu. Tak jak poprzednio spotkaliśmy się w gimnazjum na ulicy Narbutta. Tym razem gracze dopisali, było 14 osób (w tym 3 całkiem nowe. Witamy nowych - starych graczy WZ). Powoli turniej staje się coraz "sławniejszy" przyjechało do nas aż 3 graczy spoza Warszawy: z Łodzi i z Sosnowca. Zagraliśmy trzy rundy, scenariusze nie zmieniły się (ale już pracujemy nad nowymi szatańskimi pomysłami ). Cóż wyniki jakie są każdy widzi. Panowie czy nikt nie przełamie hegemoni panów Bukowa, Szczura i Sosny? Po turnieju jak zwykle znalazła się chwila czasu na dyskusje o naszej ukochanej firmie na E. O przedstawionych nowościach (zainteresowani mogli zapoznać się z army listami do UWZ w tym do Cybertronicu oraz zasadami) jak i o planach na przyszłość. Turniej był całkiem udany. Osobiście grało mi się świetnie (tylko ten Grim cały czas oszukiwał ;) ). Do zobaczenia już za miesiąc!
Vatier 


Stoją od lewej: Marcin Z, Grimfang, Protos, Szczur, DNVR, LeBreton, Bukow, Gonzor, Marcin, Korpal
Kucają: Gannet, Rafał, Sosna, Vatier