Ognia!
Farringham biegł długim, krętym korytarzem. Jego wewnętrzny komputer informował go, że porusza się z prędkością 14,7 mili na godzinę i że dotrze do końca pasażu za 5,4 sekundy. Jakieś dodatkowe dane przesunęły się przed jego oczami. Nie był do końca pewien, czy potrzebne mu były informacje na temat temperatury zewnętrznej (22 stopnie Celsjusza) i dokładnego czasu (22:14 i 4 sekundy), ale w końcu nigdy nie wiadomo, co może się przydać. Gwałtownie otworzył drzwi i wybiegł na zewnątrz.
Inny człowiek mógłby zdziwić się widokiem olbrzymiej jaskini, w której nagle się znalazł, ale Farringham już dawno przestał czemukolwiek się dziwić. Zadaniem olbrzymiej jaskini, która została stworzona grubo poniżej pociętej kraterami powierzchni Merkurego, było dokładne naśladownictwo jednego z ekosystemów zagubionej w otchłani czasu Ziemi. Farringham przyjrzał się ośnieżonemu pustkowiu. Przez moment zastanawiał się, co kierowało starożytnymi budowniczymi. Czy uczynili to z tęsknoty? Czy miał to być rodzaj skansenu, czy też może poligon do szkolenia ich żołnierzy w walce w warunkach zimowych? Zdał sobie sprawę, że nigdy nie pozna odpowiedzi na te pytania. Zniknęły w Latach Katastrofy, gdy Myślące Maszyny zwariowały, kiedy zniszczono lub zagubiono wszystkie stare zapisy. Odsunął od siebie te myśli. Nie były one wygodne dla człowieka, którego ciało było pełne bioniki, a mózg połączony z wszczepionymi systemami komputerowymi. Co będzie, jeśli Katastrofa przydarzy się znowu? Co się z nim stanie? Czy oszaleje? Może to właśnie dlatego Bractwo nas nienawidzi - pomyślał. Taka rzecz już raz się zdarzyła, więc może się zdarzyć po raz kolejny. Spróbował o tym nie myśleć. Nadeszła pora na zapisanie raportu, na zdobycie tego zapomnianego miejsca dla Cybertronicu i na załatwienie jakiegoś zespołu, który mógłby je przeczesać.
Temperatura zewnętrzna opadła o 20 stopni i wciąż spadała. Przestawił swą percepcję zimna tak, by nie czuć chłodu. Śnieg i lód nie stanowiły przeszkody dla człowieka z metalowymi kośćmi i pancerną skórą. Zalety bycia szaserem - pomyślał. Pojawiła się za nim reszta jego drużyny, a wkrótce potem pozostałe oddziały korporacji. Kolejna drużyna szaserów. Jednostka Attylli. Potężny Eradicator. Mechaniczne uśmiechy kirasjerów były zimne, niczym otaczający ich wszystkich śnieg. Ta stara mapa nie kłamała. Tunele górniczej jaskini 4A rzeczywiście prowadziły do tego starożytnego miejsca. Zastanawiał się, co tu odnajdą.
Nie miał na to wiele czasu. Jeden z Attylli pokazał coś na horyzoncie. Przez wielką zaspę śnieżną przechodziła grupa ożywieńczych legionistów. Za nimi majaczyła sylwetka razydy. A za nimi wielu, wielu nekromutantów. Farringham zastanowił się, w jaki sposób tamci się tutaj dostali? Ale nie było to ważne. Cały Merkury był zryty wielkimi kompleksami jaskiń. Jeśli im udało się znaleźć drogę pod ziemię, dlaczego nie miałoby się to udać wrogowi? Mogli też być tu od dawna. Może to jest ich baza. Być może, wchodząc tu, uruchomiliśmy jakiś alarm. Ale nie czas na takie rozważania. Czas na walkę.
Przekazał rozkaz przez radio.
„Ognia".