opowiadanie - Eksperyment

Eksperyment

Obudził się leżąc na pryczy w małym pomieszczeniu. Nie było żadnych okien. Jedynie drzwi na przeciwległej ścianie. Panował półmrok, rozświetlany dziwnym, zielonkawym światłem. Rozejrzał się wokół. Skąd się tu wziął? Co to za miejsce? Niczego nie pamiętam. - pomyślał. Podniósł się powoli z pryczy i podszedł do wiszącego na ścianie małego lustra. Przyjrzał się odbiciu. Patrzył na niego mężczyzna. Około trzydziestki, zielonooki, pociągła twarz z kilkudniowym zarostem. Przynajmniej wiem jak wyglądam - pomyślał. Ubrany był w dziwny kombinezon. Na piersi miał wyszyte imię i nazwisko. John Kazinski. Dziwne nazwisko. Ale lepsze to niż żadne. Brak okien i kombinezon który miał na sobie sugerowały, że znajduje się w jakimś więzieniu. Ale za co był tu zamknięty? Ruszył powoli w kierunku drzwi. Przyłożył do nich ucho - nic. Zupełna cisza. Chwycił za klamkę i pchnął lekko. Ustąpiły bez oporu - otworzyły się skrzypiąc zawiasami. Wystawił ostrożnie głowę na zewnątrz - korytarz, rząd drzwi po obu stronach, ta sama zielonkawa poświata. Wyszedł z celi i ruszył w głąb korytarza. Jego kroki odbijały się echem od odrapanych ścian. Sprawdził najbliższe drzwi - zamknięte. Ruszył dalej. Doszedł do końca korytarza - dalszą drogę zagradzała furtka z krat. Po lewej zauważył wejście do stróżówki. Zajrzał do środka przez uchylone drzwi. W środku panował kompletny bałagan. 
- Chyba nie płacą za sprzątanie - powiedział do siebie. Zdał sobie sprawę, że do tej chwili nie znał nawet brzmienia swojego głosu. 
Pomieszczenie było małe i całkowicie zdemolowane. Wywrócone krzesło, biurko z podrapanym blatem, szafki pootwierane, szuflady leżące na ziemi razem z zawartością. Przyjrzał się plikowi dokumentów leżących na biurku. Były zalane jakąś mazią - nie był w stanie nic odczytać. Obszedł biurko i westchnął z wrażenia. Na podłodze, oparte o ścianę leżały zwłoki mężczyzny. Na pierwszy żut oka wyglądał na strażnika. Nie miał żadnych widocznych ran - ale jego twarz była groteskową maską przerażenia. Obok strażnika leżała broń. Schylił się powoli i podniósł ją. P-1000. Sprawdził magazynek - pełen. Przeładował, przymierzył do strzału. Broń idealnie leżała w dłoni. Ale skąd wiedział jak nią operować? Ba, skąd wiedział chociaż jak się ona nazywa. Kiedy się nad tym zastanowił okazało się, że zna najdrobniejsze szczegóły jej konstrukcji. Wiedział, że mógłby ją rozłożyć i złożyć w kilka sekund. Nie wiedział jednego - gdzie do cholery się tego nauczył. I co do licha zabiło tego nieszczęśnika. Przeszukał szybko ciało - znalazł latarkę i zapasowy magazynek do P-1000. Wcisnął przycisk otwierający furtkę i wyszedł na korytarz. Szedł ostrożnie przed siebie trzymając się jak najbliżej ściany. Doszedł do klatki schodowej. Zszedł na dół. Nagle, do jego uszu dotarł jakiś dźwięk. Jakby szuranie stopą po podłodze. Ktokolwiek to może być - może udzieli mi kilku wyjaśnień. Zresztą - we dwóch zawsze raźniej. Ruszył w kierunku z którego dochodziły odgłosy. Powoli zbliżał się do źródła dźwięków - dochodziły z pomieszczenia w głębi korytarza. Podszedł do rozbitych drzwi i ostrożnie zajrzał do środka. To co zobaczył sprawiło, że prawie ugięły się pod nim kolana. W pomieszczeniu było się coś, co kiedyś musiało być człowiekiem. Ale sądząc po wyglądzie, człowiekiem martwym od wielu dni. Problem w tym, że truposz zamiast leżeć spokojnie chodził po pokoju powłócząc złamaną nogą. Stwór nagle zatrzymał się jakby coś wyczuł. Powoli obrócił się w stronę drzwi. Jego martwe oczy zapłonęły zielonkawym blaskiem. Stwór zawył i ruszył przed siebie. Prosto na przerażonego mężczyznę. Ten nie czekał - odruchowo wycelował P-1000 i posłał kulę prosto między oczy martwiaka. Stwór padł jak kukła której odcięto sznurki. 
Mężczyzna powoli opanował wstrząsające nim dreszcze. Co tu się do diabła dzieje -pomyślał. Budzę się z pustką w głowie, w jakimś zatęchłym więzieniu, a zamiast ludzi kręcą się tu jakieś zombie. To jakiś cholerny koszmar. Ale jak na sen jest odrobinę zbyt realny. Ale chodzące trupy? Spokojnie, tylko spokojnie. Grunt to nie tracić nerwów. Muszę się jakoś wydostać z tego bagna. Zdał sobie sprawę, że wystrzał mógł przyciągnąć kumpli tego martwiaka. Czas się wynosić. Wrócił biegiem do schodów. Na ścianie znalazł tabliczkę z napisem "wyjście ewakuacyjne". Ha, trzeba było od razu tędy iść, a nie rozglądać się po kątach. Nie zastanawiał się dłużej. Puścił się pędem w kierunku jaki wskazywały strzałki na ścianach. Przed nim, zza rogu wyłoniły się dwa zombie. Strzelił w biegu powalając jednego. Całym pędem wpadł na drugiego powalając go na ziemię. Nafaszerował go ołowiem i nie oglądając się za siebie ruszył w kierunku wyjścia. Minął jeszcze kilku zombie ale wyminął ich tylko i biegł dalej. Przynajmniej są głupie i powolne - pomyślał. Dobiegł do drzwi prowadzących na zewnątrz budynku. Wziął głęboki wdech i wypadł na zewnątrz. 
O kurwa - plac przed budynkiem roił się od chodzących trupów. Odbezpieczył pistolet i zacząłstrzelać. 

W dużej sali rzędami ustawione były łóżka szpitalne. Na każdym leżał człowiek, kobiety, mężczyźni. Wszyscy podłączeni do skomplikowanej aparatury. Przy łóżkach kręcili się naukowcy w białych kitlach notując swoje spostrzeżenia. 
- Jak idą testy? 
- Doskonale. Ten obiekt jest wyjątkowo obiecujący. 
Przed dwoma naukowcami leżał na łóżku młody mężczyzna. Na ekranie nad jego głową pokazywały się obrazy jak z koszmaru. Otwarty plac i hordy zombie. Obraz rozświetlały co chwilę błyski wystrzałów. Tabliczka na łóżku podawała nazwisko pacjenta - John Kazinski. 
- Wykazuje wyjątkową odporność na stres. Zaimplantowane szkolenie z obsługi broni przyjęło się znakomicie. Jeszcze kilka testów i będzie w pełni gotowy do aktywnej służby. 
- Wspaniale. A jak pozostali? 
- W większości dość obiecująco. Oczywiście nie obyło się bez "wypadków". Głównie zawały serca i załamania nerwowe. Nie wytrzymali napięcia. 
- Hmmm, trzeba będzie zaostrzyć testy psychologiczne kandydatów. Nie możemy sobie pozwolić na kolejne "wypadki" - takie błędy mogą się skończyć obcięciem funduszy. Choć potencjalne korzyści z tego programu są olbrzymie. 
- Tak, w pełni wyszkolony żołnierz trzykrotnie szybciej niż po standardowym przeszkoleniu wojskowym. No i już na starcie zahartowany w boju. 
- Tak, istotnie. Jeśli program w pełni się powiedzie, zyskamy druzgocącą przewagę nad pozostałymi korporacjami. 
- Oho, czas na następny test obiektu Kazinski. 
- Co tym razem? 
- Szkolenie drużynowe i test odporności psychicznej pod silnym ostrzałem. 
- Doskonale. Obejrzyjmy to. 

Obudził się w okopie. W rękach ściskał AR-3000. Gdzie ja jestem? - pomyślał. Ktoś klepnął go w ramię. 
- Ocknąłeś się wreszcie śpiąca królewno. Za chwilę ruszamy. 
- Co? 
- Ruszamy do szturmu. Zbieraj graty. Skopiemy tyłki tym Imperialczykom. 
Do szturmu? Ale gdzie jestem? Kim jestem? Niczego nie pamiętam. Czemu ja niczego nie pamiętam... 
Z zamyślenia wyrwał go ostry głos sierżanta - Do ataku!!!
Viper

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz