opowiadanie - Ostatnia bitwa

Ostatnia bitwa

 Było już ciemno gdy ostrzał wroga stracił na sile a żołnierze mogli wreszcie trochę odetchnąć. Ekipy inżynieryjne wzięły się za szybkie naprawy uszkodzonych okopów i umocnień, przerywane od czasu do czasu poprzez wystrzelenie kilku flar. Wśród odgłosów wiejącego wiatru dało się odróżnić jęknięcia umierających i zranionych. Były ich tu setki. Kto by pomyślał że zaczną upychać dziury w wojsku dziećmi? Tak, to właśnie większość ich ciał zaścielała to pole bitwy. Młokosy, niedoświadczone, żądne przygód, sławy i szybkiego awansu. Niedoczekanie. Nie prędko się o tym dowiedzą, nie zdążą albo zrozumieją to po takim czasie jak ja. Dziesięć lat służby w piechocie, i co z tego mam? Podziurawiony pancerz, stado blizn i garść dobrych wspomnień... a jednak, jednak bym nie chciał z tego rezygnować. To życie jest do dupy, ale lepsze niż praca jakiegoś urzędasa czy innego biurkowego kretyna. Teraz daje rodzinie trzy razy więcej pieniędzy niżbym dawał bawiąc się w intelektualistę. Choć w pewnym stopniu nim jestem.. Stopień sierżanta też o czymś świadczy co nie? Przynajmniej mogę się tą myślą pocieszać.. że nie jestem wycieraczką, tylko teraz nimi dowodzę. Hehe w sumie te żółtodzioby to nawet na wycieraczkę się nie nadają. Kiedyś jak szarżowaliśmy bunkry Bauhausu na Mount Creek jeden z tych dzieciaków został ciężko ranny. Nie przeżył, lecz zanim skonał prosił mnie, bym opowiedział mu o jego idolu, którego jak sam stwierdził nie będzie mu dane zobaczyć. Myślał o Hunterze. Pamiętam tę historie nawet i teraz, choć zdaje się być taka odległa. Moje pierwsze spotkanie z nim, też wtedy stanowiło dla mnie dar światłości, uważałem że nic lepszego nie mogło mi się trafić. Przeprowadzaliśmy wtedy.... 
  
 - Żołnierze, koniec drzemki, przestańcie męczyć krokodylki i wstawać!! 
 Czy to był jego głos? Czy to tylko skutek moich rozmyślań. Moja wyobraźnia płata mi figla? 
 - Kapitanie, przygotować ludzi! Za 5 minut szturmujemy okopy wroga. 
  
 A więc jednak, znów go zobaczyłem. Przystojny jak zawsze, tylko z kilkoma zmarszczkami na twarzy więcej, z kilkoma doświadczeniami na niej wypisanymi, na zawsze, wyrytymi czasem. Jego zbroja tak jak i wtedy błękitna połyskiwała w przygasających płomieniach ognisk. Spojrzenie, przenikliwe i mordercze niczym tysiące ostrz ciemności potrafi nadal zabić lub rozgrzać w sercu ogień tak wielki iż życia nie starczy na jego ugaszenie... GWIZD! 
  
 Dałem sygnał swoim podopiecznym by zaczęli wyskakiwać z okopu, sam też podążyłem z nimi, a On biegł przed nami, od czasu do czasu oddając krótka serię w stronę umocnień przeciwnika. W ruch poszły zamontowane CKMy Imperialczyków. Terkoty broni maszynowych były coraz bliższe, i bliższe, błyski, wybuchy. Biegłem coraz szybciej dając susy nad zabitymi kilka godzin wcześniej, zacząłem go doganiać. Chcę mu dorównać. Do okopów zostało z dwadzieścia metrów, piętnaście, trzynaście.. 
  
 - P A D N I J ! ! ! 
  
 usłyszałem i posłuchałem. Ledwo udało mi się schować w leju gdy seria z ciężkiej broni rozpruła powietrze tuż nade mną a także innych żołnierzy którzy niedosłyszeli zawołania pułkownika. Jest nas tu sześciu. z czego czterej to moi chłopcy. Ostatni jest nasz bohater. Mówi żeby czekać aż unieszkodliwią wrogie stanowisko ogniowe, wciąż ostrzeliwujące tylko naszą pozycję. Nie, nie będę jego pieskiem. Też mam prawo zostać sławny! Powoli czołgam się do przodu i odbezpieczam granat, podnoszę się na łokciach, biorę zamach i ........ AAAAAAAaaaaa!!!!! Poczułem jak kule przeszyły mój bark, widziałem jak ręka odpadła od korpusu, a wraz z nią odbezpieczony siekacz! Nie ! Potoczył się w stronę młokosów! Muszę, muszę to zatrzymać. Podniosłem się i rzuciłem do tyłu. - Gdzie masz łeb synu, czy ty qrwa jesteś normalny? Usłyszałem za sobą wołanie pułkownika. Tak gdzie jest moja głowa, nie czuje już jej. Sekundy, minuty, nie zdążę. Jeszcze tylko chwila. Upadam, tak zasłonię goo.................. 
  
 Dwa wybuchy za plecami odwróciły uwagę Huntera od wrogiego umocnienia, które unieszkodliwił w trakcie przeładowywania przez jego obsługę amunicji. Szybko zawrócił do leja, gdzie poraz ostatni widział rannego sierżanta i jego podkomendnych. To co tam znalazł nie przejęło go zbytnio, choć zauważalny był grymas współczucia. W środku leżało pięć ciał, z czego jedno było totalnie zmasakrowane. Przypuszczalnie był to dowódca, sądząc zaś po rodzaju obrażeń musiał zjeść lub zasłonić granat własnym ciałem. Co do reszty - mieli pecha. Nikt nie może przewidzieć gdzie spadnie pocisk z wrogiego moździerza. 
 - Szkoda was dzieci. Spoczywaj w pokoju Synu. 
 W swej błękitnej zbroi Hunter wyskoczył z leja i ruszył w stronę stawiającego opór wroga. 
 - Śmierć dzieciobójcom! - zawołał i sam rozpoczął krwawe dzieło zniszczenia. 

Twórca: Papa Morino