opowiadanie - Przesłuchanie

Przesłuchanie

"Proszę się rozluźnić Kapitanie. To w końcu tylko formalność"- Inkwizytor Adamus uśmiechnął się do siedzącego przed nim oficera wojsk Imperialu. Kapitan z westchnieniem ulgi zaciągnął się papierosem i rozejrzał po pomieszczeniu w którym przebywał. 
"Więc tak wyglądają osławione lochy inkwizycji Bractwa na Ganimedesie."- pomyślał ponuro. 
Siedzący pod ścianą nowicjusz przewertował strony raportu imperialnego z incydentu na arteroidzie KX-117. 
Znalazłszy właściwą stronę podał go przesłuchującemu inkwizytorowi. 
"Przepraszam, że musimy jeszcze raz przez to przechodzić, ale przepisy i ostrożność każą badać dokładnie każdy przypadek herezji nawet w tak oczywistych sprawach jak Cybertronic."- ciągnął dalej Adamus. 
"Ależ oczywiście"- Kapitan uśmiechnął się wyrozumiale. Wiedział, że inkwizytor tylko wykonuje swoją pracę, a poza tym sam kiedyś służył w armii Imperialu zanim Kardynał nie powołał go między swe sługi. 
"Podsumowując, w raporcie napisał pan, że to zniszczeniu tajnej placówki naukowej Cybertroniku na asteroidzie KX-117 w czasie badań zwłok przeciwnika stwierdziliście, że część z nich to zwłoki heretyków z widocznymi pod pancerzami wszczepami mrocznej biotechniki? Co wam nasunęło na myśl że to mroczna harmonia, a nie jakieś nowe wszczepy Cybrów?"-zapytał inkwizytor. 
"Na początku nie miałem pewności, ale jeden z moich żołnierzy powiedział, że widział już coś takiego na Marsie w czasie bitwy na Linii McCraig'a z armią Saladyna. Żołnierze raportowali również o niesłychanej odporności niektórych szaserów. Poza tym dokładne badania nasze i wasze potwierdziły słuszność naszych podejrzeń"- Kapitan był pewny siebie. 
"Tak. Następne pytanie. Czy to mogli być zwykli zakonspirowani heretycy bez żadnego udziału Zarządu korporacji? Jak pan uważa?" 
"Zdecydowanie nie. Tak duża ilość heretyków nie pozostałaby uśpiona tylko zaatakowałaby pozostałych ludzi. A po drugie jeden z nich był dowódcą tej bazy. To moim zdaniem wyklucza samodzielne działania legionu." 
"Hm. A wie pan"- zapytał od niechcenia Inkwizytor - "że Kardynał Michael osobiście się zainteresował tą sprawą? Wysłał nawet na tą asteroidę oddział mortyfikatorów, a inkwizytora Simonsa do kwatery głównej w Victorii. Wyniki ich śledztwa były bardzo ciekawe." 
"Nie bardzo rozumiem."- dym z papierosa na moment zakrył twarz Kapitana. 
Inkwizytor przedarł się przez zasłonę dymu i pochylił nad oficerem. 
"Nie było żadnego rozkazu zaatakowania tej asteroidy. Ciała żołnierzy Cybertronicu pochowanych tam noszą emblematy 109 batalionu ochrony, a ciała przez was dostarczone mają mundury 36 dywizji stacjonującej na Merkurym. Jak to wyjaśnicie?" 
"Ja... nie wiem." 
Inkwizytor jeszcze raz się nad nim pochylił. 
"Słuchajcie no żołnierzu. Doceniam waszą inicjatywę wrobienia Cybrów w sojusz z Legionem, ale tym razem przegieliście." 
"Przegieliśmy....?"- twarz oficera stała się biała. 
"Na tym asteroidzie odbywały się tajne rozmowy wysłanników kardynała z przedstawicielami Cybertronicu na temat wspólnej operacji na Io. Czy to przypadek? Czy też ktoś w imperialnym senacie nie chce tego sojuszu?" 
"Ależ zapewniam, że to ..." 
"I jeszcze jedno. Pierwszy raz widziałem taką nekrotechnikę. Skąd wy to w ogóle wytrzasnęliście?" 
W tym momencie coś za drzwiami łupnęło. Przez sekundę słychać było serię strzałów i do komnaty wpadła Walkiria w potrzaskanej zbroi. Próbowała coś powiedzieć, ale z jej ust popłynęła krew. Nogi się pod nią ugięły i padła martwa. 
"Co w imię..."- wybełkotał Inkwizytor wyjmując swojego punishera. 
W drzwiach pojawiło się dwóch żołnierzy Imperialnych w mundurach czarno-brązowej gwardii. Inkwizytor zawahał się na moment. Dwa invadery plunęły ogniem i Adamus osunął się na posadzkę. Kapitan w tym czasie złapał nowicjusza za głowę i gwałtownie szarpnął. Trzasnął kręgosłup i członek bractwa padł bez słowa. 
"Słyszeliśmy wszystko, wasza mroczna wysokość. Lord Alakhai kazał was chronić bez względu na cenę"- powiedział jeden z nich wyjaśniająco. 
"Taaa, mieliście rację. Rozmowa nie kleiła się zbytnio."- odparł Kapitan z grymasem na twarzy. Pochylił się nad umierającym inkwizytorem. 
"Skąd ich wytrzasnąłem?"- powtórzył pytanie Adamusa - "Z Plutona gdzie służyliśmy klanowi Murdoch przez pół roku. Wpadliśmy w zasadzkę, ale tamtejszy neferyta postanowił nas nie zabijać. Część naszych nie przeżyła przemiany i dlatego wszczepy się trochę wypaczyły. Nie sądziłem, że to zauważycie. Gratuluję."- jednym strzałem dobił wysłannika Bractwa. 
"Co teraz, Panie? Opanowaliśmy całą placówkę. Podrzucamy dowody na Cyberów czy Naszych?"- heretyk wyszczerzył zęby w uśmiechu. 
"Hm... " - oficer się zamyślił - "Za mało czasu i za dużo wiedzą. Tu jesteśmy spaleni." - odwrócił się z uśmiechem - "Pakujcie się chłopcy. Już czas, aby klan McGuire otrzymał posiłki na Wenus. 

Bukow 2003