Stworzony do jazdy
Kenshiro przytrzymał maskę przeciwgazową lewą dłonią, a prawą uniósł do ust. Łyknął wody z manierki. Spojrzał na słońce i otarł pot z czoła. Na Wenus zawsze było wilgotno, nie tak jak na Merkurym, suchej, rodzinnej planecie samuraja. Mimo to nigdy w życiu nie był bardziej szczęśliwy. Dzięki przydziałowi na Wenus mógł dla dobra Mishimy jeździć Dragonbikem - niczego więcej nie potrzebował do szczęścia. Uwielbiał wolność, jaką dawała mu jazda z pełną prędkością po krętych strumieniach planety, kochał wiatr burzący mu włosy. Wydawało mu się wtedy, że lata. Służba patrolowa dawała okazję sprawdzenia maszyny - Kenshiro lubił "rasować" silnik motoru, próbując wycisnąć z niego tyle szybkości i zwrotności, ile tylko się da. Gdy tylko pojawiała się taka możliwość, zgłaszał się na ochotnika na patrol. Jego dowódca mówił wtedy - Cesarz jest dumny z twego oddania dla firmy, Ken. Młody samuraj zawsze grzecznie giął się w ukłonie i dziękował, zgodnie z najlepszymi tradycjami Mishimy, choć nigdy nie dodawał, że robi to tylko po to, by móc wypróbować kolejne ulepszenie motoru.
Zakręcił manierkę, powiesił ją przy pasku i wykrzywił twarz w grymasie oczekiwania. Dokładnie sprawdził swój pistolet Windrider, upewnił się, że jest naładowany i umieścił go pomiędzy rączkami kierownicy. Ostatnie raporty mówiły, że ruiny tego regionu zostały zinfiltrowane przez oddziały Legionu Ciemności, dlatego w razie czego chciał być gotów do walki. Dopiął maskę i kopniakiem włączył silnik. Dragonbike skoczył do przodu, opryskując krzaki i drzewa cuchnqcq, bagienną wodą. Motor, wymijając drzewa, błyskawicznie nabrał prędkości.
Ken musiał sprawdzić jeszcze dwa punkty, ale jak dotąd miał niezły czas. Nagle, w chwili gdy wyjeżdżał już z bagna, na ekranie skanera pojawił się duży obiekt, poruszający się w wodzie w pobliżu ruin.
Ken chwycił Windridera i skierował motor ku zwalonemu pniu drzewa. Miał zamiar przeskoczyć nad nim i wylądować za widzianym na ekranie obiektem. W ostatniej chwili dodał gazu i poruszył sterami. Wyskoczył wysoko w powietrze, przeskoczył pień i z wielkim pluskiem wpadł do wody. Udało mu się zaskoczyć stwora, brodzącego w kierunku ruin, widocznych po drugiej stronie rzeki. To była Merkuriańska Ohyda, sługa Algerotha. Samuraj szybko wystrzelił serię pocisków, z satysfakcją zauważając, że wyryły głębokie rany w klatce piersiowej potwora Wyminął Ohydę, zredukował obroty silnika i ostro zakręcił. Ohyda zdawała się być jedynie rozzłoszczona otrzymanymi postrzałami. Stwór zaryczał na Kena i wycelował w jego kierunku swą olbrzymią broń. Kenshiro zgrabnie wykonał unik i jednocześnie wysłał do bazy meldunek i prośbę o wsparcie. W spokoju pomodlił się do przodków, błagając, by jego ulepszenia okazały się na coś przydatne...