To w zasadzie mój pierwszy pomalowany ludek na koniu, był kiedyś jeszcze dawno temu generał Imperium ale rumak był prawie cały opancerzony i w ogóle trudno to było nazwać malowaniem i nie liczy się ;). Kolory sierści, grzywy i uprzęży zlały się po utopieniu w Devlan Mudzie ale mam już kolejnego jezdnego na oku więc może następnym razem wyjdzie lepiej :)
Jakbym miał wskazać jeden model, który kojarzy się z Mordheim to był to by ten najemny rycerz. Na figurkę polowałem od dawna, w końcu się udało ale trochę wybrakowaną, bez oryginalnego miecza i konia. Miecz wziąłem z ramki z akcesoriami do Mordheim i przy okazji dodałem stamtąd trochę innego szpeju żeby było widać że kolo wędruje po Starym Świecie od dłuższego czasu niczym Kane z 'Kung-Fu'. Miał być jeszcze kocyk z green stuffu* ale efekty nie nadają się do pokazania :)
Rycerz ma kilka fajnych klimatycznych smaczków: zbroja jest niekompletna, ubranie ma dziury na kolanach i łokciach, na lancy wisi myszor zostawiony na drugie śniadanie zapewne. No i oczywiście ryba przybita do tarczy - dodatek znamiennej dla Mordheim odrobiny szaleństwa. W ogóle uwielbiam styl i klimat Mordheim, od minimalistycznej okładki podręcznika do kojarzącej się z wizją piekła Bosha ilustracji na pudełku.
*W zasadzie to masa modelarska łódzkiego WaModu, bardziej miękka i imho lepsza niż green stuff z GW ale i to nie pomogło jak się nie potrafi nawet spłaszczonego rulonu ulepić :)