sobota, 20 września 2003

20.IX.2003 - Warszawa

Pomimo przeszkód jednak się odbył. Nie można powiedzieć, iż był to turniej przez duże T, najważniejsze, iż udało się go zorganizować. Przeszkody administracyjno-biurokratyczne spowodowały, iż nie zostaliśmy wpuszczeni do gimnazjum (tak, tak wiem, że jestem już stary). Spotkała nas nauczka, zresztą nie tylko nas WH40, Konfrontacja, oraz WFB wszyscy zostaliśmy na lodzie a ściślej na dziedzińcu... Nie będę rozpisywał się na temat przyczyn tej sytuacji, ale nauka nie pójdzie w las. Dobra nie ma zresztą sensu rozpisywać się co i dlaczego...
Sosna uruchomił wszystkie swoje znajomości i udało się załatwić salę (Wielkie podziękowania dla Chłopaków z klubu Bazyliszek a w szczególności Partyzantowi!!!!). Przenieśliśmy się do domu kultury na Rynku (przy okazji przyjezdni mieli okazję zobaczyć syrenkę).

Po trzech kursach wszyscy gracze znaleźli się na miejscu i rozpoczęliśmy rozgrywki. Czasu było niewiele więc zorganizowaliśmy tylko dwie bitwy. Stoły były standardowe i nie było żadnych niespodzianek. Terenów była masa i robiliśmy naprawdę piękne scenariusze.

Do ciekawej sytuacji doszło podczas losowania par do drugiej potyczki. Oczywiście murowani faworyci to Szczur i Bukow, nie było wyjątku i tym razem musieli stoczyć bitwę ze sobą. Ile to razu już grali ze sobą o rozstrzygnięcie który z nich jest najlepszy?? Nawet nie wiem...

Słysząc lamenty (no dobra przesadzam) udało mi się przekonać Sosnę, iż by dokonał losowania. Potasował karty iiiiiiii Szczur vs Bukow, no nie, jeszcze raz a tu.... znowu to samo!!!! Los był nieubłagany!!! He he he...

By już nic nam nie przeszkadzało Bukow i Szczur byli pierwszymi w historii naszych turnieji rozstawionymi zawodnikami....

Tu jeszcze musze wspomnieć o graczach którzy zjawili się na zjeździe: Grim (Sosnowiec), Marc_us (Białystok), kot behemot (Łódź) prawdziwi Wznowcy. Dziękujemy jeszcze raz, że się zjawiliście. Pojawiło się też kilku nowych maniaków z Warszawy i to również cieszy i daje nadzieje na przyszłość!!! Rozwijamy się panowie tak, tak...

Po zakończeniu bitew całą gromada udaliśmy się na małe spotkanie integracyjne. Niestety i na sam koniec zły los (ech to musiał być jakiś feralny dzień) pokrzyżował nam szyki. Zgubiliśmy Grima!!! Tego było za wiele. W knajpce w kufelku kiwa utopiliśmy nasze żale i miło dyskutowaliśmy od losach najlepszego systemu bitewnego.

Jeszcze raz wszystkim dziękuję w imieniu Rady i do następnego razu!!

Vatier 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz