30-31.I.2004 - Krakon
Dziennik z wyprawy do Krakowa 30.I - 1.II.2004
30.I - 17:32 - Wyjeżdżamy sprzed domu Sosny, prowadzi Vatier swoim autem, za nim ja swoją 'Gęsią' w kolorze Ultramarines Blue. Już od początku Vatier próbuje nas zgubić ale nie dajemy się ;) po ok. 1,5 h jazdy musimy zjechać na stację benzynową (chipsy się skończyły), po ponad 2h od wyjazdu w końcu opuszczamy stolicę. Im dalej od Warszawy tym lepiej się jedzie mimo niesprzyjającej pogody, przy okazji dał się zauważyć ciekawy ewenement - o ile drogi wyjazdowe z Radomia były w miarę odśnieżone, to do samego miasta chyba śnieg dowozili ;) Drugi postój - Kielce, restauracja McDonald's - jak się dowiadujemy setna otwarta w Polsce (podróże kształcą). Potem z ciekawszych wydarzeń było tylko odkrycie że jak się włączy 'długie' to widać że śnieg pada (więc nie włączałem więcej, żeby się nie stresować), no i przez jakiś czas zdawało nam się że policja za nami jedzie :)
31.I - 1:01 - Dojechaliśmy! W szkole wrze, jest niczym w środku dnia podczas przerwy - byłem pierwszy raz na Krakonie więc tak duża frekwencja (i to w środku nocy) mile mnie zaskoczyła. Sosna załatwił nam salę na nocleg, dołączyło do nas w niej później kilku sympatycznych Warhammerowców, na rozmowach zeszło nam pół nocy.
6:00 - Idziemy spać!
7:30 - Pobudka! Huraa! :) Okazuje się że Warhammerowcy wyrzucają nas z sali gimnastycznej, przenosimy się więc na stołówke - ma to swoje plusy, mamy bufet pod ręką (bardzo dobry bigosik, świetne pierożki)
10:00 (ok, właściwie zaczeliśmy trochę po) - rozpoczyna się turniej.
Pierwszy przeciwnik - Tencogoniema, który mnie wsześniej wyzwał na forum. Masakra. Byłem tak zmęczony i niewyspany że niewiele pamiętam (dobra wymówka) wiem tyle że dlugo przed czasem z mojego Zgrupowania Bridgetown zostało wspomnienie.
Kolejna walka - Grimfang. Wypiłem dwie kawy więc zaczynam już widzieć co się dookoła dzieje ;) ale widoki nie napawają optymizmem. Walczyliśmy na Wenus - Hellfire, granatniki i moździerze tego cholernego Bauhausu załatwiły na ślepo moich chłopców nim ci zdążyli dojść na odległość do strzału. Masakra.
Ostatnie starcie - Tatar i Cybertronic. Walczyliśmy na pięknie przygotowanym przez Shingena zimowym terenie. Miałem sporo szczęścia (i dwie wyrzutnie rakiet ;) i udało mi się zająć cztery punkty przed końcem szóstej tury.
Po skończeniu turnieju i rozdaniu nagród, zaczęły się przygotowania do turnieju Chronopii, ponieważ nie uczestniczyłem w nim miałem 'czas wolny', podczas którego Shingen oprowadził mnie po starym Krakowie. Udało też się zaliczyć słynną kiełbasę z rożna sprzedawaną przez gościa z Nyski :) Na tę noc szczęśliwie Cortez załatwił nocleg u siebie w akademiku (wielkie dzięki!).
1.II - chyba kolo 10:00, pobudka. Biegiem do tramwaju, dojeżdżamy z Cortezem do szkoły, tu szybkie pożegnania i ruszamy w drogę powrotną. Pogoda była świetna więc powrotna podróż minęła szybko i bez przeszkód (no moze poza tym że gdy zatrzymaliśmy się żeby coś zjeść okazalo się że nikt nie ma gotówki a kart nie akceptują :)
Wielkie podziękowania za przygotowanie turnieju dla ekipy krakowskiej i Grimfanga, zapraszamy na rewanż :)
Christof
Krakon z punktu widzenia zwycięzcy:
Wszystko zaczęło się tak:
Pierwszy był Christoff i Ziemia niczyja. Trochę się bałem jak zobaczyłem że mój wróg wsadza wszystko do bunkrow które notabene zajebiście fajnie wyglądały. No i te cholerne Vulkany . Wymiany ognia, ostrzał z Haubicy i RL dragonów wydatnie zmiękczyły strony.Kris był zmęczony (libacja?) i popędził do przodu i zajął kilka PZ. W odpowiedzi Nekrosi i Golem Ciemności zajęli też kilka. Bitwa była piekna. Nekromutanci z MO odwdzięczyli się za zaufanie które w nich pokładałem. Nad polem bitwy zaczły latać muszki ścierwnice.
Kolejnym przeciwnikiem okazał się - BAUHAUS pod dowództwem KIEBDUJA. Tym razem kanały. Teren jak i ziemia niczyja również mi nieznany. Jednak MO znowu pokazały że są śmiercionośną bronią i wydatnie przyczyniają się do rozmnażania się moich malutkich ścierwnic. Kolejna wielka wygrana.
Trzecim terenem okazal się MARS. I żeby tradycji stało sie zadość znowu z takim rodzajem terenu moja musza armia miała pierwszy raz doczynienia. Elektorzy Bauhausu zapamiętają Krakon jako jeden wielki koszmar, ponieważ niepokonana do tej pory Mucha zmierzyła się kolejny raz z siłami Bauhausu dowodzonymi przez generała Corteza. Pierwsze dwie tury nie mogliśmy się ruszyć, bo wypadło coś ponad 15. Wzajemny ostrzał nic niedał. W pozostałych 4 turach rzuciłem się na 3 punkty i zamierzałem je utrzymać. Cortez wytłukł mi prawie wszystko (został Nef i Haubica) ale wygrałem 4:2. Wiele matek, żon, sióstr Bauhausu nie zobaczy swoich bliskich, ale niech pamiętają że dzięki nim wzrosła znacznie populacja ulubieńców Pana Szaleństwa. Bzzz bzzz bzzzzzz bzz.
Tencogoniema
I miejsce
II miejsce
III miejsce
Wyniki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz