Civil War - w zasadzie nie lubię 'mainstreamu' Marvelowskiego (poza sentymentem do Spider-Mana. I oczywiście Punishera. I X-Men. Tak, bardzo lubię mainstream Marvela) ale ten crossover z opisu wydawał się dla tego typu komiksów nowością. I faktycznie, w końcu crossover bez inwazji kosmitów (ale z tradycyjnym mordobiciem), z trochę 'poważniejszą' i sensowniejszą tematyką. Zaczyna się od New Warriors grupy młodocianych superbohaterów, sprzedających nagrania ze swoich wyczynów jako reality show. Jedna z ich akcji kończy się fatalnie, eksplozja niszczy kawał dzielnicy w tym przedszkole pełne dzieci (Think of the children! Won't somebody think of the children?). I w tym momencie robie się sensownie - senat przegłosowuje Superhuman Registration Act - każdy trykociarz chcący działać w USA musie się zarejestrować i działać jako część oficjalnego projektu. Kończy się ta zadziwiająca przychylność rządu do kolesi ukrywających swoją tożsamość i wymierzających sprawiedliwość na ulicach bo kosmiczne promieniowanie delta dało im moc atomowego pierda. Oczywiście nie wszystkim ta rzekoma zamiana wolności na bezpieczeństwo się podoba - grupa bohaterów pod przywództwem Kapitana Ameryki buntuje się i schodzi do podziemia. Grupa zwolenników rejestracji prowadzona przez Iron Mana stara się ich znaleść. Oczywiście wszystko kończy się wielką bijatyką. Jedyna słuszna strona wygrywa, Kapitan Ameryka trafia do aresztu, Iron Man zostaje szefem SHIELD, Spider-Man pozostaje w podziemiu. To wszystko w wieeelkim skrócie.
W tej chwili Superhuman Registration Act jest faktem w uniwersum Marvela, całość nabrała odrobinę więcej sensu, ale nie za wiele nie są samobójcami - Ms. Marvel lata w stroju kąpielowym nie w mundurze.
W tym roku crossover Marvela opowiada o inwazji kosmitów.
Lwy z Bagdadu - łzawa historyjka o zwierzętach z wojną w Iraku w tle (jest o wojnie w Iraku - musi być ambitne!). Giną na końcu. Brutalnie. Może tam był jeszcze jakiś przekaz poza 'wojna jest zła a życie to bicza' ale nie załapałem, omijać z daleka.
Hellblazer Bloodlines i Joyride - Bloodlines to TPB starszych historii z dość powiedzmy sobie crapowatymi chwilami rysunkami ale rewelacyjnym klimatem. Jest Kuba rozpruwacz, król wampirów i urocza Chantinelle, i po raz pierwszy Lord of the Dance w pięknej pochwale pijackich imprez. Joyride to zbiór nowych numerów chyba nie tak klimatyczny ale rewelacyjnymi grafikami Leonardo Manco. Ten koleś w połączeniu z kolorystą (jest takie słowo?) tworzą nastrój grozy samymi rysunkami.
Drugi numer Boysów trzyma poziom. Na początek poznajemy TekKnighta - superbohatera (ewidentnie Batmana) z poważnym problemem psychologicznym: posuwa wszystko co się nawinie (biedna szynszyla! :D). W drugiej części dowiadujemy się dlaczego rosyjski heros z supergrupy Wspaniały Plan Pięcioletni nazywa się Love Sausage i jak zbawienny bywa bimber gdy Boysi lecą do Moskwy powstrzymać przewrót.
Objawienia - wydane przez Muchę. Kryminał w Watykanie, z rewelacyjnymi rysunkami i średnio fajnym twistem na koniec. Właśnie ta zbyt dosłowna końcówka niszczy klimat, zdecydowanie lepiej byłoby to zrobić bez 'efektów specjalnych' i zostawić jakieś niedopowiedzenie (Dało się w Dziecku Rosemary? Dało sie?). Tak czy siak warto choćby dla tego odrobinę cartoonowo-karykaturalnego rysunku.
Fables 1-9 - czyli Baśnie. Wciągające jak cholera. Historia postaci z bajek wygnanych przez armie tajemniczego Adwesarza do naszego świata. Jest Zły Wilk jako glina w stylu brudnego Harryego + Philip Marlowe, Królewna Śnieżka trzymająca bajkową społeczność w ryzach, Książe - okazuje się że to ten sam od Śnieżki, Śpiącej Królewny i Kopciuszka, obecnie trzykrotnie rozwiedziony, Jack of the tales (u nas to chyba Jaś był w tych wszystkich bajkach) con-man, złodziej i producent filmów o własnych przygodach. Jest kryminał, wojna i romans (bestiality! :D) streszczanie całości nie miało by większego sensu. W każdym razie warto, u nas wydaje Egmont w bardzo rozsądnej cenie.
Buffy sezon 8 #1 - Hura! Jeden z moich ulubionych seriali oficjalnie wraca (taak wieem, nerd). Niestety Whedon jak nie jest ograniczony budżetem zaczyna szaleć. Trochę przesadził z ilością powracających postaci a w jednym przypadku po prostu przegiął. Ale nie marudzę, tak naprawdę nie jest źle a to dopiero początek więc jest szansa że będzie jeszcze lepiej. Poza tym przecież musi być dobre bo to Whedon, yay! ;)
tej, ale ten Civil War to rozrośnięty niesamowicie na ileś tam kurde komiksów już jest - wszystkie serie marvelowskie, specjale, chuje muje, strach jak to ogarnąć. ale crossover mówisz fajny? poooożycz.... dam zakładnika...
OdpowiedzUsuńCo do ogarniania to w zasadzie wystarczy główna seria 'Civil war' + ew. Spider-Man, Frontline i Iron Man. Ala już taki np Captain America to zupełnie nie potrzebny, a w innych seriach to jakieś epizody nieistotne.
OdpowiedzUsuńZ pożyczeniem ciężka sprawa - z zasady nie pożyczam, ale cuś wymyślę :)
coughcbrcough
pfff. zawiodłeś mnie, liczyłem na to że na papierze to wessam. A jak wolverine, spokojowy, czy popierdóła z rysunkami Ramosa dla onanistów?
OdpowiedzUsuń