środa, 7 maja 2008

Braaaiins....

Zachęcony entuzjastycznymi recenzjami z ProForumka kupiłem dwie książki Maxa Brooksa o zombie: "Zombie survival" i "Wojna Zombie" ("World War Z"). Jednym słowem: cudo, absolutny "must have" dla miłośników zombiaków.

"Zombie survival" ma formę klasycznego podręcznika przeżycia i zawiera podstawowe techniki radzenia sobie w przypadku epidemii. Autor jest śmiertelnie poważny i podchodzi do tematu, jak wydaje się, z dużym doświadczeniem własnym :) Mamy więc praktyczne porady jaka broń jest najlepsza do walki z zombie (praktyczne - czyli np. piła łańcuchowa odpada), jak zabezpieczyć dom, jakie zapasy przygotowywać, gdzie się ewakuować. Jest też obszerny rozdział poświęcony fizjologii żywych trupów (przy okazji obalający kilka hollywoodzkich mitów) i sposobom rozprzestrzeniania się wirusa solanum odpowiedzialnego za zmianę ludzi w zombie (tak tylko ludzi, wirus zabija zwierzęta ale już ich nie reanimuje). Do tego relacje historyczne od epidemii w starożytnym Egipcie do czasów współczesnych (takie np. Imperium Rzymskie bardzo sprawnie radziło sobie z problemem). Oczywiście oprócz porad specyficznych dla zjawiska (bagnet w formie szpikulca jest lepszy bo łatwiej nim uszkodzić mózg zombie przez oko) spora część jest przydatna w innych sytuacjach kryzysowych (jak coś zaczyna się dziać złap wody, drogi wyjazdowe będą zapchane - weź rower).

"Wojna Zombie" to pseudo dokument zbierający relacje z epidemii klasy czwartej czyli ogólnoświatowego ataku zombie. Głos mają przedstawiciele całego świata od palestyńskiego uchodźcy do kapitana chińskiej łodzi podwodnej. Z początkowo oderwanych od siebie wypowiedzi wyłania się obraz konfliktu - od pierwszych, lekceważonych symptomów do wojny, ewakuacji i w końcu kontrataku. To przede wszystkim książka o ludziach w czasie kryzysu, radzących sobie w różny sposób (albo i nie radzących sobie w ogóle) ze zniszczeniem znanego im świata. W drugiej kolejności to powieść wojenna, sf i political fiction (rewolucja w Chinach, Kuba staje się bogatym krajem).
BTW sama epidemia nigdy nie miałaby miejsca gdyby światowe rządy albo sztaby kryzysowe znały "Zombie survival" albo przynajmniej obejrzały parę filmów... :)

Chyba dawno żadne książki nie wzbudzały w piwnym towarzystwie tyle dyskusji, wymieniamy się pomysłami na zabezpieczania domów i improwizowaną broń. Wychodzą przy okazji praktyczne rzeczy np: dlaczego w razie epidemii nie warto kryć się na wyspie na Wiśle - bo w nocy może przydryfować Krakowski Zombie, zje ci pół mózgu a drugie pół zachowa na później...

1 komentarz:

  1. :) Ładne. Dobre bo polityczne.

    Ale, ale... Czy wiedziałeś że:
    - to nie jedyne zagrożenie jakie wiąże się z ukrywaniem na wyspie na Wiśle?! Juz tłumaczę: warszawska syrenka jest formą majki, wodnego upira ze słowiańskiej mitologii (nie jest nereidą bo te nie zyją w rzekach i nie na tej szerokości geograficznej) a jakie jest ulubione hobby majki? Hmm.. ktoś wie?
    .
    .
    .
    .
    .
    Dręczenie utopionych trupków poprzez ciągłe ich łaskotanie!!! HA! nie wpadliście na TO!
    Dlatego też taki zombie z Krakowa będzie podwójnie wk@!/#iony. Beware I say, BEWARE!

    - O tym (prawdopodobnie :P) i o innych zwyczajach polskich mitycznych stworzeń, demonów itd. zainteresowani mogą się dowiedzieć podczas Nocy Muzeów z 17/18 maja w Muzeum Etnograficznym od 19.
    gdzieś w repertuarze na mieście mają też charakteryzacje na zombie (tzn. na raka skóry ale jak po Doomsday wiemy to wyglada mniej więcej tak samo)

    przydługa notka heh.

    ThC!

    OdpowiedzUsuń