wtorek, 15 września 2009

Scott Pilgrim

W ramach starzenia się i dramatycznej (zaczynam lubić romantyczne komedie) zmiany gustu sięgnąłem po kolejną odmianę od zombie/trykoty/eksplozje.

Dwudziestokilkuletni Kanadyjczyk Scott Pilgrim ma fajne i w miarę nieskomplikowane życie: mieszka z współlokatorem w małym mieszkanku, jest „między zatrudnieniami”, gra na basie w lokalnym zespole i spotyka się ze sporo młodszą od siebie licealistką. Do tego jest całkowicie roztrzepany, ba w zasadzie nieprzytomny – nie wie kiedy kończy się okres wynajmu mieszkania, jaki jest adres Amazonu i że przez jego głowę prowadzi wygodny tunel pod
przestrzenny. Tunel, z którego korzysta niechcący powodując u Scotta obsesję na swoim punkcie, kurierka ninja Ramona Flowers – świeżo przybyła do Toronto* dziewczyna z Ameryki.

Żeby z nią być Scott nie tylko musi się pozbyć obecnej szalenie w nim zakochanej dziewczyny ale co gorsza pokonać siedmiu złych (eeeevil) byłych Ramony. W tym momencie komiks ma mały twist (jakby po tunelach podprzestrzennych jeszcze to nie było jasne) – otaczająca bohaterów rzeczywistość okazuje się mieć sporo cech gier komputerowych: po pokonanych przeciwnikach zostają monety i artefakty, a życiowe osiągnięcia są nagradzane punktami. Ta komputerowo pop kulturowo magiczna rzeczywistość, w której odblokowuje się achievmenty a bycie weganem (weganinem? o_O) daje nadludzkie moce (bo przecież normalnie tłuszcz blokuje 90% mózgu) to chyba sposób na oddanie postrzegania świata przez tzw młodzież (i pfff studentów); niezależnie od pobudek autora efekt jest świetny. Osobiście zamierzam od teraz przyznawać sobie punkty za osiągnięcia w ciągu dnia („I did nothing today and still got paid: +5000pts”) i nowe skille („Otwieranie piwa okiem gained!”). Oczywiście pomimo tych elementów fantastycznych to dalej przede wszystkim komiks obyczajowy.

Kreska jest mangująca ale delikatnie i raczej tylko przy postaciach. Styl bardziej mi pasuje niż przy poprzednim komiksie autora: Lost at sea (Zagubiona Dusza), choć osobiście wolę ten bardziej szkicowy z początku serii niż bardziej uporządkowany z końca.

Ostatnio o Scottcie Pilgrimie było głośno bo ma się doczekać w 2010 gry komputerowej i adaptacji filmowej (w Wizardzie była już obsada i w ogóle). Średnio jestem przekonany do filmu – przy przekładzie z dłuższej serii na ileśtam minut będzie musiał pewnie uciąć sporo wątków (choć z drugiej strony film Ghost World dużo bardziej mi leżał niż oryginał); za to gra wydaje się być świetnym pomysłem, tym bardziej że podobno będzie w stylu oldschoolowego połączenia platformówki i chodzonego mordobicia. Jak jeszcze będzie miała maxipixelową retro grafikę to będę zachwycony.
Też w 2010** ma wyjść szósty i ostatni tom serii, piąty skoczył się dość dramatycznie więc czekam z niecierpliwością; choć z drugiej strony to jeden z lepszych komiksów, które ostatnio czytałem i trochę szkoda że musi się skończyć..

*właśnie ze zdziwieniem zauważyłem że Toronto jest położone bardziej na południe niż Polska. Odkąd dostałem globus regularnie mam takie niesamowite objawienia: „Ej Midway jest w połowie drogi między Stanami a Japonią, to ma sens!”

**ktoś jeszcze ma opory przy operowaniu (lol) takimi datami? Przecież w 2000 mieliśmy mieć lasery i latające samochody jak w Funky Kovalu.2010 brzmi dla mnie równie absurdalnie jak np. 2120.

5 komentarzy:

  1. No i mi narobiłeś smaka ;) Słyszałem o tym tytule, ale zawsze mnie odtrącała kreska. Skoro jednak piszesz, że jest ciekawy to warto się mu będzie przyjrzeć z bliska.

    OdpowiedzUsuń
  2. a link do rapidszera to gdzie?:F

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej no wypraszam sobie takie insynuacje, normalnie kupuję przeca. (BTW tomiki SP troszkę źle przycięte przy krawędziach i czasem kawałka obrazka brakuje).

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuźwa, muszę sobie kupić globus!

    OdpowiedzUsuń
  5. najlepsza seria komiksowa na mojej półce.
    Świetny komiks.
    Ale ja mam dziwny gust ponoć.

    OdpowiedzUsuń