sobota, 22 marca 2003

Vatier (Cybertronic) vs Sosna (Cybertronic) - 22.III.2003

Tak zawsze jest iż twórca musi przetestować swoje „dzieło”. Najpierw bawiłem się dwa dni z nożyczkami wycinając korytarze i pomieszczenia, dobrze że przypadkiem nie odciąłem sobie kilku palców (pierwsza krew by się polała). Potem należało coś fajnego z tych wszystkich kartoników zrobić. Planszę układaliśmy wspólnie z Konradem oraz Tomkiem. Pomysłów i koncepcji było wiele, w końcu ułożyliśmy gęstą siatkę korytarzy zbiegających się w szerokich pomieszczeniach rozsianych po całym stole.
Dwa cele znajdowały się w komorach do których prowadziło tylko jedno wejście. Pozostałe były zlokalizowane mniej więcej na środku planszy w komorach do których zbiegały się co najmniej 2 tunele.
By nie tamować dopływu wojska, każdy z graczy miał do dyspozycji 6 różnych wejść.
Dzieło wyglądało dość okazale, a patrząc na graczy nie wykazywali ochoty by zagłębić się w mroczne czeluście kanałów.

Pierwsza moja bitwa i z kim?? Z Konradem!! A gdzie?? Oczywiście KANAŁY.
Siły były mniej więcej zrównoważone żaden z nas nie mógł wprowadzić swoich ulubieńców – Edich (Konrad również grał Cybem).
Pierwsza i druga tura była dość jednostajna, każdy z nas słał jednostki do przodu by doszły jak najszybciej do celów. W trzeciej już bardziej zaczęliśmy kombinować. W centrum gdzie znajdowały się aż 3 cele zgromadziły się największe siły. Konrad sprowadził drużynę Atylli prowadzona przez Vinca z tyłu doktor Diana (czekała na swoich pierwszych pacjentów) drużyna szaserów i szturmowców wraz z bohaterem. Naprzeciw stanął regiment Zatraconych wspieranych przez szturmowców oraz drużyna szaserów. Korytarze były dość szerokie więc rozpoczęła się mordercza wymiana ognia. Wet za wet. Pierwszy padł Atylla drugi został zraniony. Doktor niestety nie zdążyła udzielić pomocy – ugrzęzła gdzieś w korytarzu. Szturmowcy strzelali lecz bez efektu. Oczywiście Vince nie był dłużny, przedzierając się przez moja zaporę z ołowiu i odłamki granatów dopadł do korytarza prowadzącego do jednego z celów (nic go nawet nie drasnęło). Osłaniając ogniem ze swojego SWW 4200P sprowadził do bezpiecznego korytarza drugiego Atyllę. Bohater szturmowców wychylił się z za rogu i wystrzelił ze swojego śmiercionośnego Pukera. Moi szturmowcy płonąc jak pochodnie rozbiegli się po korytarzach wrzeszcząc i wzbudzając panikę na równi i w moich jednostkach jak i u Przeciwnika.
Po lewej stronie w korytarzach bili się bohater szturmowców wraz z szaserem z granatnikiem przeciw drużynie szaserów. Ciszę kanałów zakłócił wybuch granatu który rozerwał jednego z szaserów, odpowiedzieli zmasowanym ogniem we wszystkie strony praktycznie nie widząc przeciwnika. Jednakże taktyka okazała się skuteczna mój szaser z granatnikiem zginął. Wróg widząc swoja przewagę ruszył do przodu, po chwili kanał wypełnił ogień. Wzmocniona skóra i stalowe implanty nie pomogły gdy nadleciała druga fala napalmu. Odział był całkowicie rozbity i niezdolny do walki (został tylko jeden model szczęśliwie znajdował się poza zasięgiem broni).
Natomiast po prawej sytuacja była całkowicie odwrotna. Wymiana ognia w wąskim korytarzu okazała się zgubą dla moich żołnierzy - szaserów. Nie mogli się ukryć ani wycofać. Zostali rozbici jedyne ofiary po stronie Konrada to dwóch zabitych szaserów. Idąca z pomocą jednostka szturmowców nie zdążyła dojść na pole walki by zmienić jej obraz. Szaserzy Konrada zajęli pomieszczenie z którego wchodziło się do jedynego korytarza prowadzącego do pomieszczenia z celem. Idąca za nimi jednostka Atylli weszła do niego by zająć cel.

I tu nastąpił koniec gry. Sam nie wiem jak to tak szybko minęło. Rozgrywka zakończyła się remisem ze wskazaniem na Konrada gdyby miał jeszcze ze dwie tury miałby zajęte większość celów. Mógłbym powiedzieć tak: szczęśliwy remis, oczywiście dla mnie.

Vatier

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz