piątek, 22 lipca 2016

Get to da choppa!


Dzięki Ptasiorowi ze Stołowych Bastardów, który grę kupił i niesamowicie szybko pomaział, miałem okazję zagrać w nową wersję planszówki z GW: 'Lost Patrol'. Przy okazji zwiadowcy Iron Templars się przewietrzyli trochę i dobrze bo już ludki się obraziły od czekania tyle lat na półce. Gra ma tę samą planszę co wersja z dwutysięcznego roku, współczesne figurki pięciu skautów, dwunastu genokradów i sześć znaczników zarodników. Zagubieni w dżungli zwiadowcy mają dojść do lądownika i nie dać się zjeść po drodze a celem tyranidów jest zjedzenie zwiadowców po drodze :)


Rozgrywka jest bardzo szybka i przyjemna ale trzeba od razu powiedzieć: za cholerę nie zbalansowana. Marines giną na lewo i prawo a tyranidzi wydają się niepowstrzymani. Paradoksalnie jednak grając zarówno po jednej jak i po drugiej stronie bawiłem się świetnie, nawet przegrywając czerpiąc jakąś sadystyczną radochę ze znikających w gąszczu ludków ;) Idealna gra typu beer and pretzels, trochę kombinowania jest ale nie ma jakiś większych taktycznych wyzwań a partię można skończyć w 20-30 minut. Dziadu poleca choć raczej dla piwnych casuali niż hardkorowych strategów.


(Kombinujemy już jakieś hołmrulsowe modyfikacje ułatwiające trochę życie marines, na przykład obcięcie liczby kawałków planszy albo zwiększenie szansy na trafienie czegokolwiek).


5 komentarzy:

  1. Surwiwal, jak w cięższych misjach Space Hulka =)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi fajnie, gdyby nie to że mam już Betrayala i Space Hulka w które i tak nie gram (oraz praktycznie wszystkie ludki z tego zestawu) to też bym kupił :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Planszę można fajnie urozmaicić jakimiś krzaczorami itp :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Predator 40000. Fajny kubek:D

    OdpowiedzUsuń