Kategoria: Brytyjscy aktorzy komedii romantycznych
wtorek, 30 marca 2010
wtorek, 23 marca 2010
Najlepsze gry świata: Łoś!
Muszę zmienić tytuł tylko nie mam pomysłu na jaki. "Gry nie najlepsze na świecie ale mi się zajebiście spodobały i tak"? Fraza "Najlepsze gry świata" generuje milion pińcet psujących statystyki hitów z gógli. Matołki chyba w ten sposób chcą jakieś downloadsy znaleźć. Moje ulubione aberracje to: gry najleprze na świecie (9 razy), nailepsze gry siwiata (8), nailepsze gry świata (8), najleprze gry świata (7), najlepsze gry siwiata (7), naj lepsze gry siwiata (3), nailepsze gry śfiata (2) i abslutny faworyt - najbardziej najlepsze gry świata (2).
'Po prostu Łoś' to w zasadzie klon Boulder Dasha tylko w swojskich, leśnych klimatach: zamiast diamentów są szyszki, zamiast kamieni kłody drewna a ramach przeszkadzajek występują m.in. myśliwi i niedźwiedzie. Czyli zasady są jasne - wszystko bez podpory leci w dół a jak trafi to zabija. Rozgrywka niby wtórna ale wciąga niesamowicie - poziomy są opracowane z idealnym balansem kombinowania i zręcznościówki a poziom trudności jest niefrustrujący a jednocześnie całkiem wysoki. Idealna gra do unikania pracy w pracy.
A teraz najlepsze: gra jest za darmochę w sieci. Na stronie są też zrobione dołączonym edytorem poziomy fanowskie ale tragiczne i nie nadające się do użycia w większości.
'Po prostu Łoś' to w zasadzie klon Boulder Dasha tylko w swojskich, leśnych klimatach: zamiast diamentów są szyszki, zamiast kamieni kłody drewna a ramach przeszkadzajek występują m.in. myśliwi i niedźwiedzie. Czyli zasady są jasne - wszystko bez podpory leci w dół a jak trafi to zabija. Rozgrywka niby wtórna ale wciąga niesamowicie - poziomy są opracowane z idealnym balansem kombinowania i zręcznościówki a poziom trudności jest niefrustrujący a jednocześnie całkiem wysoki. Idealna gra do unikania pracy w pracy.
A teraz najlepsze: gra jest za darmochę w sieci. Na stronie są też zrobione dołączonym edytorem poziomy fanowskie ale tragiczne i nie nadające się do użycia w większości.
poniedziałek, 22 marca 2010
piątek, 19 marca 2010
Repo! The Genetic Opera
Szpinak, brukselka, whisky, kompot z suszu, musicale - w życiu nie myślałem że mogę te rzeczy polubić ale najwyraźniej ludzie zmieniają się na starość, przy czym do musicali przekonał mnie dwoma kawałkami Whedon* zwłaszcza rewelacyjnym Doktorem Horrible (serio, dziadu poleca, absolutny must-see).
Ale wracając do genetycznej opery. Zarys fabuły z grubsza: w niedalekiej przyszłości funkcjonuje korporacja zajmująca się handlem organami (wewnętrznymi, nie instrumentami muzycznymi silly). W umowie sprzedaży jest jednak drobny druk: w razie opóźnień w spłacie kredytu wkraczają polujący na klientów Repo Men a przykładowa nerka wraca do sprzedawcy.
Od razu rzuca się w oczy że jest to scenariusz sceniczny choć przerobiony na potrzeby filmu, jedna z postaci jest klasycznym narratorem a końcówka dosłownie dzieje się w teatrze. Wizualnie jednak mimo pewnej umowności prezentuje się nieźle i mrocznie, jest umiarkowana ilość efektów (jak bardzo fajne holograficzne oczy) i całkiem sporo gore (wnętrzności, odpadające twarze i taki tam mocno nieapetyczny stuff). Muzycznie podeszło mi powiedzmy powyżej średniej ale "miałem lepsze", niektóre kawałki odrobinę za bardzo udziwnione na mój plebejski gust.
Film jest raczej offowy więc bardzo znanych twarzy nie ma, poza Paris Hilton, która nie wkurza a nawet ma całkiem zabawnie autoironiczną rólkę dziedziczki uzależnionej od operacji plastycznych. Z obsady skojarzyłem jeszcze tylko Antony Heada swoją drogą lepiej śpiewającego od rzeczonej Paris. Film jest ...mocno specyficzny (żeby nie powiedzieć dziwny) ale ma jakiś niesamowity urok. Podobno tak jak sceniczny pierwowzór ma status kultowego i w zasadzie się nie dziwię.
BTW Dziś ma amerykańską premieręRipoff Repo Men - film, o którym po obejrzeniu zwiastuna myślałem że jest mainstreamowym remakiem (firefox się właśnie poddał i już nie podkreśla) a to po protu taki zbieg okoliczności jest...
*Tak osobiście, wpadł z piwem, dwoma dvdkami i tragarzami...
Ale wracając do genetycznej opery. Zarys fabuły z grubsza: w niedalekiej przyszłości funkcjonuje korporacja zajmująca się handlem organami (wewnętrznymi, nie instrumentami muzycznymi silly). W umowie sprzedaży jest jednak drobny druk: w razie opóźnień w spłacie kredytu wkraczają polujący na klientów Repo Men a przykładowa nerka wraca do sprzedawcy.
Od razu rzuca się w oczy że jest to scenariusz sceniczny choć przerobiony na potrzeby filmu, jedna z postaci jest klasycznym narratorem a końcówka dosłownie dzieje się w teatrze. Wizualnie jednak mimo pewnej umowności prezentuje się nieźle i mrocznie, jest umiarkowana ilość efektów (jak bardzo fajne holograficzne oczy) i całkiem sporo gore (wnętrzności, odpadające twarze i taki tam mocno nieapetyczny stuff). Muzycznie podeszło mi powiedzmy powyżej średniej ale "miałem lepsze", niektóre kawałki odrobinę za bardzo udziwnione na mój plebejski gust.
Film jest raczej offowy więc bardzo znanych twarzy nie ma, poza Paris Hilton, która nie wkurza a nawet ma całkiem zabawnie autoironiczną rólkę dziedziczki uzależnionej od operacji plastycznych. Z obsady skojarzyłem jeszcze tylko Antony Heada swoją drogą lepiej śpiewającego od rzeczonej Paris. Film jest ...mocno specyficzny (żeby nie powiedzieć dziwny) ale ma jakiś niesamowity urok. Podobno tak jak sceniczny pierwowzór ma status kultowego i w zasadzie się nie dziwię.
BTW Dziś ma amerykańską premierę
*Tak osobiście, wpadł z piwem, dwoma dvdkami i tragarzami...
czwartek, 18 marca 2010
Blog Leniwego Hobbysty: a teraz z innej beczki
Koffany blogasku - ponieważ znany jestem z konsekwencji i kończenia rozpoczętych projektów, zaczynam kolejną armię, tym razem Space Marines do czterdziestki. Na początek idą plastiki z ostatnich dwóch podstawek do gry, czyli będzie z tego już mała grywalna armia - tak żeby wypełnić jedno z postanowień noworocznych. Początkowo mieli się nazywać Black And Kinda Red Templars ale czarny uciążliwie się maluje i za poradą (barman prawdę Ci powie) zmieniłem kolorki na zoptymalizowane pod względem szybkości i łatwości paćkania. Na fotce wczesny WIP, na jutro może zdążę z pierwszą ekipą.
środa, 17 marca 2010
niedziela, 14 marca 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)